czwartek, 27 listopada 2014

Political fiction czyli co się będzie działo w nadchodzącej kadencji

Minęło już ładnych kilka dni od I tury wyborów, wystarczająco dużo, żeby zacząć zastanawiać się jaka będzie rozpoczynająca się kadencja władz samorządowych. Moim zdaniem jej przebieg może wielu zaskoczyć.
Faworytem II tury jest Marek Antoniewicz. Jego ludzie są bardzo pewni siebie, wyśmiewają kontrkandydata i jego zwolenników. Uważają, że wybory to tylko formalność, szczególnie, że właśnie otwarli siłownię w parku – czyli to, co według nich jest najbardziej potrzebne młodym ludziom.
Jaki rzeczywiście jest układ sił?


Pierwsza tura pokazała, że Kwiatkowski może liczyć na prawie półtora tysiąca zwolenników. Do nich dojdzie kilkaset osób, które także chcą zmian, lecz wolałyby innego kandydata i kolejne kilkaset, które może nie chciałyby większych zmian, lecz mają już serdecznie dosyć obecnego burmistrza i jego ekipy. Do tego może dojść sporo ludzi, którzy nie poszli do pierwszej tury, bo nie wierzyli, że można coś zmienić, a teraz ta wiara się pojawiła. Może się więc okazać, że tych wyborców będzie sporo powyżej 2 tysięcy.
Marek Antoniewicz może liczyć na swój żelazny elektorat, czyli jakieś 1500 szabel, plus ludzie zagonieni do urn przez jego ludzi. Teraz trwa intensywna kampania negatywna wśród starszych, słabo wykształconych ludzi, żeby ratowali gminę głosując na Marka Antoniewicza. Wbrew pozorom Nie może liczyć na cały elektorat Miłosza Dębowskiego, bo jego znaczna część nie wspiera obecnych władz z powodów ideowych i albo zagłosuje na Kwiatkowskiego albo zostanie w domu. Na ile więc głosów może liczyć obecny burmistrz? W zależności od tego jak się spiszą naganiacze zapewne na ok 3000.
Różnica wcale nie jest gigantyczna i jeśli ludzie pragnący zmian zmobilizują się, to można w tych wyborach powalczyć.

Co będzie siedziało po wyborach?

Paradoksalnie zwycięstwo Antoniewicza nie będzie dla niego najszczęśliwszym rozwiązaniem. Imperium wejdzie bowiem w stan przedagonalny i, jak pokazuje historia, będzie wstrząsane wielkimi niepokojami i skandalami.
W tych wyborach przeciwnicy władzy policzyli się i okazało się, że jest ich co najmniej ponad 2 tysiące – aktywnych i świadomych ludzi To już nie kulturalna, intelektualna opozycja spod znaku Agaty Wasilenko, to zdeterminowana, zorganizowana grupa dysponująca odpowiednimi środkami, posiadająca wiedzę i zaplecze wystarczające, żeby rozpocząć bolesny proces zmian nawet wbrew władzy
Podejrzewam, ze nie będzie już taryfy ulgowej, wszelkie potknięcia zostaną wykorzystane. A jest w czym wybierać. Kiedy nie będzie szans na pokojowe zmiany, dla nikogo nie będzie się liczyć to, czy gmina zbankrutuje, czy padnie duży pracodawca, czy będą pieniądze na pensje dla budżetówki.
I nie można będzie winić tych, którzy w końcu powiedzą dość. Władza i jej poplecznicy nie dali sobie szansy na cywilizowany dialog, zaganiając i zwożąc do urn biernych społecznie i intelektualnie ludzi z nakazem głosowania na jedynie słuszne osoby, ludzi, którzy nie jest w stanie dokonać świadomego wyboru i sami własnej woli do tych wyborów po prostu by nie poszli. To właśnie jedna z form fałszowania wyborów w Grodkowie. Dialogowi nie sprzyja nieuczciwa kampania kłamstw i pomówień i pogłoski o kupowaniu przez ludzi układu głosów za 10-15 złotych.
O czym bowiem można dyskutować z ludźmi tak traktującymi demokratyczne wybory?
Osobiście uważam, że Markowi Antoniewiczowi trudno będzie dotrwać do końca tej kadencji. A nawet jeśli mu się uda, to będzie to będą to 4 lata ostrej jazdy bez trzymanki. Urząd w budżecie powinien zapewnić środki na zakup waleriany.
A co do „dalszego” rozwoju gminy, to będzie on taki jaki jest obecnie. Można go określić oksymoronicznie jako „rozwój wsteczny”. Trudno podejrzewać, że nagle pojawi się jakiś potencjał kreacyjny w tej ekipie, skoro nie objawił się w ostatnich 12 latach.


A co się będzie działo, jakby wygrał Kwiatkowski?

Z pewnością będzie dużo spokojniej. Przytłaczająca większość zwolenników obecnego burmistrza ma bowiem naturę niewolnika i będą zawody, kto odda głębszy pokłon wiernopoddańczy nowemu szefowi. Oczywiście ukryte sztylety będą czekać na okazję, żeby zagłębić się w plecy Kwiatkowskiego, ale jest on wystarczająco sprawnym politykiem, żeby ich uniknąć.
Opozycyjny kandydat na burmistrza doskonale wie, że aby nie zostać polityczną kometą, która przemknie przez samorząd i zniknie w nicości, musi odnieść sukces. Sukcesu nie odnosi się prowadząc permanentną wojnę, więc będzie dążył do wyciszenia sporów i szybkiego rozwiązania już rozpętanych konfliktów, tak, żeby nikt za bardzo nie ucierpiał. Wszystko po to, aby spokojnie skupić się na koniecznych w gminie zmianach. Bo sprawą jego politycznego życia lub politycznej śmierci jest zreformowanie Grodkowa, tak żeby ludzie poczuli nadzieję, żeby jego wyborcy uwierzyli, że dokonali dobrego wyboru. On nie ma innego wyjścia. Stagnacja, zaniechanie, trwanie w bezruchy automatycznie przerodzi się w sromotną klęskę za 4 lata.
Kwiatkowski jest wystarczająco inteligentny, żeby to rozumieć.
Czy jest w stanie dokonać choć części tego co obiecuje?
Ma pożyteczną cechę, której nie ma Antoniewicz. Nie zamyka się w wąskim gronie zaufanych, lecz jeśli jest jakiś cel do zrealizowania, to gotów jest przyjść i dogadać się ze swoimi przeciwnikami. Oczywiście tymi przeciwnikami, którzy prezentują jakąś klasę i są gotowi na dialog. Ma potencjał, który pozwala mu odpowiednio ocenić ludzi i skupić wokół siebie tych, którzy wykonają potrzebną pracę na wysokim poziomie. Dowodem na to jest jego bardzo skuteczna kampania wyborcza. Ma więc szanse szybko rozwiązać sporo problemów w gminie, szczególnie, że wiele z nim można zaradzić przez lepszą organizację i kreatywność, bez konieczności ponoszenia gigantycznych nakładów.
I co ważne, jako nowej osobie na stanowisku burmistrza, która w żaden sposób nie jest odpowiedzialna za dotychczasowe działania gminy, będzie mu łatwiej rozbroić tykające w szafach urzędu bomby.

Kiedy słucham propagandy obecnej władzy, że Kawiatkowski cyt. „wszystko rozwali”, to jakbym widział klasyczny przypadek projekcji psychologicznej. Podejrzewam, że agitatorzy obecnego burmistrza podświadomie przypisują przeciwnikowi politycznemu cechy swojego kandydata, które budzą u nich niepokój. Moim zdaniem wybór Marka Antoniewicza jest bardziej ryzykowny dla gminy niż wybór Waldemara Kwiatkowskiego. Prawdopodobnieństwo destabilizacji i skandali w przypadku kontynuacji obecnego układu władzy graniczy z pewnością. Natomiast logika wskazuje, że nowy kandydat musi zapracować na swój wizerunek i ewentualną kontynuację kariery samorządowej. Po prostu będzie musiał się dużo bardziej starać.
Bernard Mikuta













1 komentarz:

  1. Czy ktoś czytał oświadczenia majątkowe Naszych władz Gminnych?
    Pan Burmistrz podaje, że
    20.04.2012 w ubezpieczeniu emerytalnym III filar zgromadził 18.000
    25.04.2013 w ubezpieczeniu emerytalnym III filar zgromadził 18.000
    28.04.2014 w ubezpieczeniu emerytalnym III filar zgromadził JUŻ tylko 14.000 ????
    Czyżby dokonał wypłaty??????
    Za podobne oświadczenie majątkowe jeden czołowy poseł PO wyleciał z partii !!!

    OdpowiedzUsuń