Wywiad z Agatą Wasilenko-Mikuta,
kandydatką na burmistrza Grodkowa
– Pani program nie zmienił się
wiele od czasu ostatnich wyborów.
Jestem stała w poglądach.
Społeczeństwo obywatelskie, prawa człowieka, solidarność
międzyludzka, kreatywność – to podstawy rozwoju każdej gminy
czy miasta. Jeśli tego nie ma tworzy się swoista oligarchia, która
tworzy monopol na władzę i wsysa wszystko i wciąż chce więcej.
Ma już willę na przedmieściach, to chce drugą na Majorce. Zwykli
ludzie mają tylko podwyżki opłat i podatków. Kontrola społeczna
jest niewygodna dla władzy, ale konieczna dla zrównoważonego
rozwoju. Tej kontroli społecznej w naszej gminie nie ma od lat.
– Ale korzystanie z przywilejów
władzy jest kuszące...
I dlatego jestem zwolenniczką systemu,
w którym możliwość bycia wójtem ograniczona jest do dwóch
kadencji. Wójt to nie jest zawód i nie można z nim wiązać
swojego życia zawodowego do emerytury. Ja nie wiążę. Od kilku lat
pracuję nad tym, aby książki do których mama prawa autorskie
trafiły na rynek anglojęzyczny i obecnie jestem bardzo blisko
osiągnięcia tego celu. Już nawet pokazywałam w internecie okładkę
pierwszej przetłumaczonej książki. To moja przyszłość.
I może jeszcze uprawa lawendy.
Uwielbiam pielęgnować lawendę.
– To po co Pani jeszcze funkcja
burmistrza?
Bo uważam, że Grodków może być
wspaniałym miejscem do życia, tylko sporo trzeba tu zmienić. Czy
ludzie mają się wyprowadzać z gminy o doskonałym klimacie,
świetnych warunkach przyrodniczych i bardzo atrakcyjnym położeniu
tylko dlatego, że jakaś wąska grupa ludzi chce ją sprywatyzować
i zarabiać kosztem innych? Wiatraki, kopalnie odkrywkowe, coraz
wyższe koszty życia, dławienie wszelkiej inicjatywy ludzi, kult
wodza. To trzeba w końcu zatrzymać. Przed kampanią wyborczą na
giełdzie nazwisk kandydatów, nie pojawiło takie, obok którego
zakreśliłabym kwadracik. W pewnym momencie zaczęliśmy się bać,
że te wybory dla obecnego burmistrza będą czystą formalnością -
będzie rywalizował ze swoim podwładnym i może jakimiś mało
znanymi lub wręcz egzotycznymi kandydatami. To była sytuacja, w
której nie można było podjąć innej decyzji.
– Przejdźmy do programu, chce pani
oddać władzę społeczeństwu, czy to na pewno dobry pomysł?
Przecież to podstawa naszego ustroju
państwowego. W modelu idealnym ludzie wybierają swoich
przedstawicieli do władz i oni działają zgodnie z wolą swoich
wyborców. W praktyce władza błyskawicznie zapomina o swoich
korzeniach i zaczyna uważać, ze wszystko wie lepiej. Że np. lepsze
od inwestycji w turystykę są kopalnie odkrywkowe. Lepsza dziura w
ziemi niż pałac. Kto myśli inaczej to jest oszołom. Tymczasem w
ustawach bardzo często mówi się o konsultacjach społecznych.
Urzędnicy zinterpretowali sobie to jako wywieszenie informacji o
swoich planach. Tymczasem konsultacje społeczne są po to, aby
zwykli ludzie wyrazili swoją opinię na jakiś temat. Jeśli np.
zebranie wiejskie podejmie uchwałę, że czegoś nie chcą na swoim
terenie, to to jest demokratycznie wyrażona wola społeczności
lokalnej i takiego dokumentu nie można wrzucić do kosza.
Ważnym elementem demokracji jest
możliwość zgłaszania przez społeczeństwo projektów uchwał.
Wystąpiliśmy do Rady Miejskiej Grodkowa o zmiany w statucie gminy,
umożliwiające taką inicjatywę. Niestety przewodniczący rady pan
Dariusz Gajewski przysłał pismo, że rada się wnioskiem nie
zajmie. Po co taka inicjatywa? Już samo zgłoszenie projektu
podpisane przez kilkuset mieszkańców gminy jest jasnym sygnałem
dla władz, jakie są potrzeby i oczekiwania społeczne i w jakim
kierunku należy zmienić politykę gminy.
– A co to znaczy przejrzysta gmina?
Urząd gminy obraca nie pieniędzmi
burmistrza, lecz środkami należącymi do mieszkańców gminy. Każdy
więc ma prawo wiedzieć, jak te środki są wydawane, komu i w jaki
sposób się je powierza. Z tym wiąże się to, że każdy
przedsiębiorca, które np. chce współpracować z gminą, będzie
miał pewność, że jego oferta zostanie rozpatrzona uczciwe i jeśli
będzie najlepsza zostanie wybrana. Każdy starający się o pracę,
będzie miał pewność, że konkurs nie jest ustawiony, lecz ma
rzeczywistą szansę na stanowisko.
– A pani, kiedy zostanie burmistrzem,
nikogo nie zatrudni po znajomości?
Burmistrz musi mieć swój zaufany
zespół i dlatego w gestii burmistrza jest dobór zarządu miasta.
Mogę powiedzieć, że na stanowisko skarbnika gminy ogłoszony
będzie konkurs, bo to praca dla wysokiej klasy fachowca. W
początkowym okresie nie zostanie powołany wiceburmistrz, co da
trochę oszczędności. Wprowadzę do urzędu zespół składający
się z sekretarza gminy i mojej osobistej asystentki. Jak widać to
bardzo skromny desant, który nie zrujnuje finansów gminy, tym
bardziej, że będę mieć pensję dużo niższą od obecnego
burmistrza. Aha i jeszcze jedno. W sferze publicznej w Grodkowie nie
będzie zatrudniony nikt z mojej rodziny. Żeby to było jasne.
– Obniżenie kosztów życia w gminie
– czy to nie mission impossible?
Skończmy z filozofią Marka
Antoniewicza, że nic się nie da zrobić, że prawo nie pozwala, że
nie ma pieniędzy. Myślmy bogactwem, a nie ubóstwem. Trzeba
przeprowadzić dokładną analizę powodujących zwiększenie
wysokości opłat przedsięwzięć i umów gminy. Na przykład w moim
przypadku koszt wywozu śmieci zwiększył się o ok 400 procent, a
jakość usług spadła. Gdzie tkwi przyczyna tego wzrostu kosztów?
Żadnych inwestycji związanych ze śmieciami nie było. Segregowane
śmieci są doskonałym surowcem – tona butelek pet kosztuje 600
złotych. Może więc problem tkwi w niezdrowych relacjach
urząd-firma śmieciowa? Może warto będzie powołać miejską
spółkę, która będzie miała mniejsze koszty? Ustawa jest
nowelizowana i miasta będą mogły zlecać wywóz śmieci miejskim
spółkom. Nowa rada gminy będzie miała możliwość wykazania się
na tym polu. Podobnie w GrodWiKu – tu też trzeba przeprowadzić
analizę struktury kosztów i zobowiązań tej spółki. Nie może
być tak, że w biednym Grodkowie korzystanie z łazienki staje się
luksusem. Również trzeba sprawdzić, jak zarządzane są
nieruchomości, których gmina jest współwłaścicielem, bo miasto
wygląda, jakby farbę i tynk można było dostać tylko spod lady
albo na kartki. Trzeba sprawdzić na co idą pieniądze z opłat za
mieszkanie.
Jest też sprawa niedawnej modernizacji
ewidencji gruntów i budynków, po której drastycznie wzrosły
podatki od nieruchomości na wsi. Dotknęła często ludzi starszych,
emerytów i rencistów z bardzo małymi dochodami, którzy muszą
zostawić w gminie często 4-5 razy tyle co wcześniej. Nagle zamiast
np. 150 zł płacą 800. Tak nie można robić. Moim zdaniem można
złagodzić tę podwyżkę obniżając stawkę podatku od tzw.
gruntów pozostałych. Podwyżki się nie uniknie, ale nie będzie
ona tak szokująca i degradująca dla ludzi. Urząd powinien też
pomóc tym właścicielom nieruchomości, których modernizacja
krzywdzi – została przeprowadzona wadliwie. Należy im po prostu
mówić, co mogą zrobić, żeby błędny zapis w ewidencji zmienić.
Oczywiście bez rad typu – trzeba wynająć geodetę za kilkaset
złotych. Błąd popełniło starostwo i to ono powinno ponieść
koszty jego naprawienia.
– W programie wyborczym zapowiada
Pani budowę mieszkań socjalnych
Są dwa najważniejsze czynniki, które
sprawiają, że ludzie są skłonni do zakładania rodziny i
posiadania dzieci – to mieszkanie i praca. Sprawa powinna być
prosta – młody człowiek idzie do pracy, wynajmuje mieszkanie lub
bierze kredyt i sobie je kupuje. Niestety w naszym kraju i w naszej
gminie praca nie daje takiej możliwości. Ludzie zarabiają za mało.
Do tego dochodzą negatywne zjawiska jak kult bogactwa w serialach
telewizyjnych, zupełna nieznajomość zasad prawidłowej gospodarki
finansowej w gospodarstwie domowym, co wynika m.in. ze słabości
naszego systemu edukacyjnego i brak w naszym kraju tradycyjnej klasy
średniej, która tworzyła wzorce życia, pracy, oszczędzania.
Pojawiła się w Polsce grupa społeczna osób zagrożonych
wykluczeniem społecznym i nawet bezdomnością. W Grodkowie też
mamy bezdomnych.
I co zrobić z tymi ludźmi? Pozwolić
im reprodukować biedę, skazywać na skrajną frustrację, nałogi?
Moim zdaniem trzeba tym ludziom pomóc, dać im nadzieję, motywację
do działania, przekonanie, że mogą coś ze swoim życiem zrobić.
Moim zdaniem gmina musi zaangażować się w budownictwo socjalne. Są
teraz duże możliwości pozyskiwania na to środku. Ostatnio
przyszła do mnie dziewczyna, która znalazła informacje na temat
możliwości pozyskiwania przez samorządy dotacji na budownictwo
ekologiczne. Możliwości jest naprawdę wiele. Oczywiście budowane
mieszkania socjalne muszą mieć niski standard, aby motywować ludzi
do przechodzenia na wyższy standard życia, zwiększenia wysiłku w
dążeniu do tego celu. Jestem natomiast przeciwna w remontowaniu i
adoptowaniu na cele socjalne mieszkań w starych budynkach i
kamienicach. Takie lokale są zbyt drogie w utrzymaniu i powinny
trafiać do komercyjnego obrotu nieruchomościami.
Ile kosztuje wybudowanie takiego
mieszkania? Jeśli gmina ma do dyspozycji swoje działki – naprawdę
niewiele. Gmina Paczków była nagradzana w Europie za wybudowanie
mieszkań socjalnych w cenie 800 zł za metr kwadratowy. Trzeba iść
jej śladem. Nawet jeśli budowalibyśmy za 1000 złotych za metr, to
za równowartość remontu ulicy Wrocławskiej można byłoby
wybudować nawet 80 małych mieszkań. Przykład Paczkowa pokazuje,
że można to zrobić.
Inny pomysł, skierowany do młodych,
aktywnych ludzi, którzy mają dochody, które pozwalałyby im wziąć
kredyt hipoteczny w wysokości ok. 70 tys. To za mało na mieszkanie
dla rozwojowej rodziny. A gdyby za te pieniądze wybudować mały
domek z możliwością przyszłej rozbudowy? Są dostępne projekty
domów, które można wybudować za takie pieniądze, tym bardziej,
że wielu młodych ludzi w Grodkowie ma doświadczenie w budowlance.
Na przeszkodzie stoi jednak koszt działki. I tu gmina może pomóc,
choćby przez oddawanie działek w użytkowanie wieczyste. Oczywiście
nie gruntów w okolicy modnych osiedli, które można sprzedać na
rynku komercyjnym, ale działek w gorszych lokalizacjach, które
porastają zielskiem i nikt nie ma pomysłu na to co z nimi zrobić.
Gmina oczywiście nie odda tych działek za darmo, zgodnie z ustawą
pobiera za to opłatę w wysokości od 15 proc wartości działki
oraz opłatę roczną od 0,3 proc.
W zamian za taką pomoc związujemy z
gminą młodą rodzinę, udział w płaconych przez nich podatkach i
subwencje oświatową na ich dzieci. Jeśli nie będziemy robić
takich programów, to ci młodzie ludzie uciekną za granicę lub
przeniosą się do np. Oławy i będą wspierać rozwój innych gmin
i miast.
– A co z pracą?
To jest nasz największy problem i nie
jest go łatwo rozwiązać. Gmina może przygotować propozycje
inwestycyjne, zapewnić doskonałą obsługę i wszelkie możliwe,
dopuszczalne przez prawo udogodnienia dla przedsiębiorców
tworzących miejsca pracy, jednak decyzja o budowie zakładów nie
należy do burmistrza. Trzeba więc tworzyć doskonałą atmosferę
wokół inwestycji, przygotowywać doskonałe zaplecze dla niej –
począwszy od szkół na wysokim poziomie, doskonałych usług, aż
po inwestycje infrastrukturalne umożliwiające uruchomienie
zakładów. Decyzji o lokalizacji inwestycji zawsze towarzyszy
szczegółowa analiza tego co się dzieje w gminie. Na razie wypadamy
w niej fatalnie. Czytałam taki raport o Grodkowie sporządzony dla
firmy wiatrakowej. To bardzo smutna lektura. Dobre inwestycje trafią
do dynamicznych nowoczesnych, gmin, w których władze myślą
bogactwem, a nie biedą. Czeka nas dużo bardzo ci ciężkiej pracy.
Możemy też próbować sami sobie
pomóc. Możemy sprawić, że Grodków stanie się tak atrakcyjnym
miejscem, że będą tu przyjeżdżać ludzie szukający, wrażeń,
rozrywki, zaspokojenia pasji poznawczej. Mamy mnóstwo skarbów,
które trzeba wypromować, znaleźć dla nich najlepszą formę
popularyzacji. To są przede wszystkim ludzie – modelarze,
rzemieślnicy – jak pan Franciszek Krems, do którego lodziarni
przyjeżdżają ludzie z całego kraju, sama byłam świadkiem jak w
ciągu pół godziny zawitała tam rodzina z Poznania i pan z
Wodzisławia, którzy twierdzili, że zawsze jak przejeżdżają
autostradą zjeżdżają do naszego miasta właśnie dla tych lodów.
Mamy panie z KGW, które potrafią robić rzeczy niezwykłe – ludzi
z pasją naprawdę jest wielu. Tę pasję można przekuć w biznes.
Zadajmy sobie najprostsze pytanie co
zrobić, żeby ożywić grodkowski handel? Żeby ludzie tu
przyjeżdżali i zastawali na te dwie godzinki. Specjaliści od
marketingu znają odpowiedź – trzeba zrobić coś, żeby
przyciągnąć tu dzieci, żeby mogły przez 2 godziny poszaleć,
podczas gdy rodzice będą zostawiać pieniądze w grodkowskich
sklepach. Byłam kiedyś z dziećmi ze szkoły na wycieczce w
Krasiejowie. Największą atrakcją wcale nie były dla nich
dinozaury ale... doskonale wyposażony plac zabaw z urządzeniami,
które w niczym nie przypominają bieda zabawek na naszych placach
zabaw. Cóż, jedno z nich kosztuje nawet kilka tysięcy złotych.
Dlaczego w Grodkowie nie miałby
powstać taki park rozrywki – nowoczesny, atrakcyjny, rozbudzający
wyobraźnię i kreatywność młodych ludzi. Ze ściankami do
wspinaczki, urządzeniami do treningu astronautów i innymi
niezwykłymi gadżetami. Potem już ludzie sami przejmą inicjatywę,
powstanie mała gastronomia, dodatkowe atrakcje – mamy już np. tor
gokartowy.
Można też organizować różnego
rodzaju imprezy, które z biegiem czasu mogą przerodzić się w
megaimrezę jak Lato Kwiatów w Otmuchowie. Przed czterema laty
mówiłam np. o festiwalu czekolady, bo za płotem mamy wielkich
producentów słodyczy – w Otmuchowie, w Nysie, w Skarbimierzu, w
Brzegu – Grodków leży w połowie drogi między tymi
miejscowościami.
Warto pamiętać, ze jeśli do Grodkowa
przyjedzie 100 tysięcy gości i każdy zostawi po 50 złotych, w
obrocie finansowym w gminie pojawi się kwota 5 mln złotych. Duża
część z tych pieniędzy posłuży do tworzenia nowych miejsc
pracy.
– Ale skąd wziąć na to wszystko
pieniądze?
Nasza gmina jest bogata, stać nas,
żeby wydawać miliony złotych na brukowanie rynku, stadiony,
remonty dróg, które mogły spokojnie poczekać kilka lat, to stać
nas też na inwestycje w ludzi i miejsca pracy. To tak jak z
budżetem domowym – są ludzie, którzy zarabiają 5000 złotych
rocznie i wciąż im brakuje pieniędzy, są też ludzie, którzy
przynoszą co miesiąc 2000 i jeszcze mają oszczędności. Niektórzy
po prostu nie chcą się uczyć racjonalnego wydawania pieniędzy,
inni to robią. Bo tego można się nauczyć.
Są też organizacje powołane właśnie
do aktywizowania miast, w Grodkowie na przykład działa sowicie
dotowana Lokalna Grupa Działania. Pieniądze, które teraz płyną
teraz obficie do nas trzeba spożytkować na coś co przyczyni się
do naszego rozwoju.
– Pisze Pani o zwiększeniu estetyki
miasta i wsi...
No bo Grodków nie może być odrapany,
a wsie straszyć błotnistymi poboczami. Żyjemy w XXI wieku, farba
jest powszechnie dostępna. Dziwię się, ze przez 12 lat sprawowania
urzędu przez obecnego burmistrza tak niewiele w tym kierunku
zrobiono.
Jeśli zostanę burmistrzem będzie
kontrola zarządu nieruchomości gminnych. Sprawdzimy, czy
rzeczywiście czynsze są tak niskie, że nic się nie da zrobić,
czy zarządca przejadł pieniądze lokatorów. Opracujemy harmonogram
remontów, zagospodarowywania zaułków, podwórek, będziemy szukać
sponsorów w zamian za reklamę i będziemy się starać o dotację
na rewitalizację.
Chodniki na wsi na pewno będą sporo
kosztować, ale jak już pisałam żyjemy w XXI wieku i nie można
tego odkładać w nieskończoność. Będziemy na pewno szukać
nowych tańszych i wygodniejszych w utrzymaniu technologii niż
kostka betonowa.
– No właśnie wieś...
To ogromne wyzwanie. Grodkowskie wsie
trzeba ożywić, zainstalować w świetlicach komputery i internet.
Dzisiaj coraz więcej spraw załatwiamy właśnie przy pomocy
internetu. Trzeba na to przygotować ludzi na wsi.
Mamy też u nas taką sytuację, że
gospodarstwa rolne prowadzi może 10 procent mieszkańców wsi,
reszta ma przy domu kilka-kilkadziesiat arów ziemi. Dlaczego nie
wykorzystać tych gruntów do pracochłonnych upraw, które przynoszą
duży dochód. Sama uprawiam lawendę, już 20 arowa plantacja może
przynosić bardzo godziwy zysk. Trzeba tylko dać ludziom wiedzę,
pomóc w promocji, może stworzyć jakąś platformę handlową.
Burmistrz musi obserwować, co się dzieje na świecie. Na przykład
zmiany klimatyczne sprawiają, że na południu Europy coraz trudniej
uprawiać takie rośliny jak lawenda czy winorośl, dla których robi
się tam za ciepło i chorują. Kto pierwszy zareaguje i spróbuje
przenieść tego typu uprawy do naszej części Europy może sporo
zyskać.
Ja na przykład wolałabym żeby
Grodkowskie pola przypominały fioletową Prowansję niż zastawione
wiatrakami ziemie u naszych zachodnich sąsiadów.
Oczywiście na wsi trzeba w końcu
rozwiązać problem chodników, odprowadzania ścieków tam, gdzie
nie ma kanalizacji i oświetlenia. Byłam ostatnio wieczorem w
Jeszkotlu i ciemności jakie tam panowały w pobliżu świetlicy po
prostu przerażały. Uzupełnianie punktów świetlnych na wsi to
jedno z pierwszych zadań, które chciałabym zrealizować dla wsi.
Nie wszystko da się zrobić na wsi od
razu, bo zaległości są ogromne, ale przynajmniej wspólnie ze
społecznościami lokalnymi można opracować hierarchię inwestycji
oraz przybliżony harmonogram ich realizacji. Właśnie harmonogram –
chciałabym odejść od systemu „wyszarpywania” inwestycji na
rzecz ich planowania. Mieszkańcy będą wiedzieli, kiedy mniej
więcej będzie coś zrobione i nie będą musieli pisać pism, czy
robić pikiet.
– A co do pikiet, co pani zrobi z
wiatrakami?
Na pewno wszystkie decyzje w tej
sprawie zostaną przeanalizowane. W tej chwili burmistrz nie ma już
wielkiego pola manewru. Jestem za podjęciem salomonowej uchwały
przez radę, aby określić minimalną odległość elektrowni
wiatrowych od domów 1500 m, z zastrzeżeniem, że ta odległość
nie musi być zachowana jeśli wszyscy właściciele nieruchomości w
promieniu 1,5 km od elektrowni wyrażą na to zgodę na piśmie. Są
przecież wsie, które chcą, żeby wiatraki były budowane blisko
zabudowań. Przy okazji, jak znam życie, mieszkańcy wsi za taką
zgodę będą mogli liczyć na gratyfikację finansową rzędu kilku
tysięcy. Przynajmniej wszyscy, a nie wybrani będą mieć korzyść
z wiatraków.
– Jakim pani chce być burmistrzem?
Normalnym. Łagodzącym spory, aktywnie
działającym na rzecz naszej społeczności lokalnej, dostępnym dla
ludzi. Takim, który dyskutuje z radą gminy, razem z nią szuka
najlepszych rozwiązań. Otwartym na nowe pomysły i wspierającym
inicjatywy innych. Będę wspierać ludzi niezależnych, z własnym
zdaniem, bo burmistrzem jest się na chwilę, a Grodków będzie
trwał i potrzebuje silnego społeczeństwa obywatelskiego. Brak tego
ostatniego jest główną przyczyną tego, że obecna władza
podejmowała decyzje, które nie są korzystne dla rozwoju gminy, za
to przynoszą korzyść wąskiej grupie osób.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz