środa, 14 października 2015

O co chodzi z sondażami?

Sondaż w czasie wyborów.

Wszyscy chcemy poznać wyniki wyborów jak najwcześniej. Tę widzę dają nam sondaże exit poll. Czekamy na ich publikację z wypiekami na twarzy, całkowicie zapominając o starej prawdzie, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
Takie sondaże to nie tylko informacja dla wyborców. Korzystają z niej zaprzyjaźnione z sondażownią sztaby wyborcze już w trakcie głosowania. W państwach z demokracją fasadową, do jakich należy Polska, powstaje wtedy pokusa, żeby wpłynąć na wynik wyborów poprzez nielegalne działania przy urnach, choćby poprzez zwiększenie liczby głosów nieważnych.

Przykład 1. partia x, która ma małą popularność, lecz silnie zaangażowane struktury, od lat dominujące w komisjach obwodowych dowiaduje się o godzinie 14, że ma poparcie ok. 3 procent. Ma więc kilka godzin, żeby podjąć odpowiednie działania, które to mogą zmienić począwszy od przymuszania ludzi zależnych w jakieś sposób od działaczy partii do uczestnictwa w wyborach i głosowania na kandydata tego ugrupowania, czyli krótko mówiąc np. na prowincji jeżdżenie od domu do domu i podwożenie ludzi do lokali wyborczych oraz telefoniczne aktywizowanie zwolenników i ich rodzin, przez dorzucanie głosów do urn na tzw. martwe dusze, czyli ludzi, o których członkowie komisji wiedzą, że do wyborów nie pójdą, aż po zmianę proporcji głosowania przez zamianę głosów ważnych na nieważne, czyli dopisywanie krzyżyków na kartach wyborczych.
Przykład 2. O 18 pojawia się informacja, że jedna z partii ma takie poparcie, że może rządzić samodzielnie. Jak można temu zapobiec? Choćby przez zwiększenie liczby głosów nieważnych.
Przykład 3. Panuje przekonanie, że ankieterzy to studenci i młodzi, nierozpoznawalni ludzie. Owszem zapewne tak jest bardzo często. Zdarza się jednak, szczególnie na prowincji, że ankieterami są prominentni działacze jakiegoś ugrupowania. Już ich sama obecność przed lokalem, a w praktyce w budynku, w którym mieści się lokal wyborczy może mieć wpływ na wynik głosowania, rodzi bowiem przekonanie, że oni są wszędzie, wszystko wiedzą i lepiej z nimi nie zadzierać.
Dlatego najlepszym sondażem jest late poll, w którym wynik podawany jest na podstawie wywieszonych protokółów z wybranych lokali wyborczych. Pojawia się trochę później, jednak nie prowokuje do nerwowych ruchów.

Ale czy sondaż exit pool jest w ogóle potrzebny do fałszowania wyborów? Moim zdaniem do do perfekcyjnego fałszowania wyborów jest konieczny. Umożliwia bowiem takie manipulowanie wynikiem wyborczym, żeby w oczach wyborców był on prawdopodobny, czyli odpowiadał rzeczywistości wykreowanej przez sondaże przedwyborcze robione na zamówienie. W tych wyborach taki wynik to zwycięstwo jednaj partii, ale rządy koalicji innych ugrupowań. Precyzyjna wiedza o rozkładzie procentowym głosów w połowie głosowania pozwala na dostosowania skali manipulacji do potrzeb. Zlekceważenie tej wiedzy może skończyć się jak w ostatnich wyborach samorządowych – pojawieniem się absurdalnych wyników wyborczych i uświadomieniem Polaków jak są oszukiwani. Tymczasem spokój i stabilność władzy wynika z pogodzenia się ludzi z wynikiem wyborów. Racjonalizacją, że większość rzeczywiście tak chce. Błąd w wyborach samorządowych stał się jednym z fundamentów mobilizacji w wyborach prezydenckich i zwycięstwa PAD oraz obecnego wzrostu poparcia PiS.

Na koniec warto wskazać, że żaden sondaż i chęci jednej ze stron wyborów nie mają znaczenia, jeżeli prace obwodowych komisji będą cały czas monitorowane przez przedstawicieli obecnej opozycji, którzy będą potrafili przeciwstawić się nawet najdrobniejszym niedociągnięciom. To jednak, szczególnie na prowincji, jest bardzo trudne.



Dżeronimo





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz