Wynik wyborów należy szanować pod
jednym warunkiem – że nie ma żadnych wątpliwości, że jest
prawdziwym odbiciem przekonań i potrzeb ludzi. Jeśli takie
wątpliwości powstają, to należy bezwzględnie dążyć do ich
wyjaśnienia. Oczywiście, wiadomo, że doprowadzenie do powtórzenia
zmanipulowanych wyborów jest praktycznie niemożliwe. Nie o to
jednak chodzi – prawdziwy cel, to doprowadzenie do uczciwych
wyborów w czasie kolejnego głosowania.
Już raz coś podobnego się stało –
ostatnie wybory samorządowe, które wymknęły się jakiemukolwiek
prawdopodobieństwu umożliwiły zwycięstwo obecnemu prezydentowi
Andrzejowi Dudzie w kolejnym głosowaniu, choć, jak można
podejrzewać, miał zostać upokorzony przegrywając nie tylko z
Komorowskim, lecz nawet z Pawłem Kukizem.
To co się działo w wyborach
samorządowych zmobilizowało środowiska niezależne. Ruch Kontroli
Wyborów wreszcie zaczął działać. Monitorowanie prac obwodowych
komisji wyborczych zadziałało.
Przed nami jednak dużo trudniejsze
wybory. Tym razem nie chodzi o „strażnika żyrandola”, który
może co najwyżej trochę uprzykrzyć życie władzy. W tych
wyborach chodzi o być albo nie być tysięcy działaczy, których
życie uzależnione jest od publicznych pieniędzy. Działaczy,
którzy na państwowych posadach pozatrudniali członków swoich
rodzin i popleczników. Co zrobią beneficjenci ustawianych
konkursów, którzy według podsłuchanych przez służby specjalne
rozmów byli najgorszymi kandydatami ze wszystkich?
A skoro przecieki ze śledztw wskazują
jednoznacznie, że ludziom władzy obca jest uczciwość i
przyzwoitość, to nagle z własnej woli dadzą przyzwolenie na
uczciwe wybory?
Nawet Państwowa Komisja Wyborcza, choć
oficjalnie głosi, że wybory w Polsce są uczciwe, w swoich
wytycznych przed kolejnymi głosowaniami nakazuje stosowanie
mechanizmów utrudniających fałszowanie.
Należy do nich na przykład zakaz
liczenia głosów w grupach. Każdy z członków komisji ma obowiązek
widzieć każdą kartę do głosowania. Nie wolno iść z kartami do
kąta, a następnie przynieść kupkę kart z głosami, do której
nikt już nie zagląda.
Czy można sfałszować wynik przy
liczeniu. Oczywiście! Przykład. W czasie wyborów samorządowych w
jednej z komisji obwodowych głosy na radnych liczył totumfacki
jednej z kandydatek na radną, która oczywiście wygrała. Kiedy mąż
zaufania innej kandydatki zażądał przeliczenia głosów przez
innych członków – odmówiono mu. Cały incydent nie znalazł
odbicia w protokóle. Dlaczego nie było protestu? Bo system jest tak
skonstruowany, że nie ma szans wygrać, jeśli organizator wyborów
i kilkoro członków komisji jest w zmowie. Lepiej zachować energię
na zmianę tego systemu i skuteczniejszą kontrolę głosowania i
liczenia głosów. Takie doświadczenia stały się fundamentem
zwycięstwa Andrzeja Dudy i teraz dają szansę na uczciwe wybory.
Środowiska walczące o uczciwe wybory
zrozumiały wreszcie, że zupełnie nieistotne jest sumowanie wyników
z protokółów, lecz ich analiza jakościowa i porównawcza. W
rzeczywistości wystarczy dobrze kontrolować jedną komisje obwodową
na jednorodnym społecznie obszarze, żeby wiedzieć, w których
komisjach były nieprawidłowości. Matematyka jest zawsze obiektywna
i właśnie obliczenia francuskich matematyków udowodniły
fałszerstwa wyborcze w Algierii, co rozpoczęło Arabską Wiosnę.
Duże różnice we frekwencji, w
wynikach głosowania, czy liczby głosów nieważnych między
komisjami monitorowanymi przez RKW, a tymi gdzie nie ma kontroli
jednoznacznie wskazują na nieprawidłowości.
Uczestnictwo w pracach komisji
wyborczych to nie tylko szansa na zarobek, to także
odpowiedzialność. Mamy w tej chwili bardzo skomplikowaną sytuacje
polityczna, bardzo silne napięcia. Lepiej więc w tych wyborach
postawić na odpowiedzialność.
W naszej gminie będzie dokładny
monitoring kilku komisji. Po wyborach będzie dokonana analiza
wyników we wszystkich komisjach i ich pracy – m.in. postępowania
członków komisji wbrew wytycznym PKW. Raport trafi do RKW.
Dżeronimo
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz