Ciąg dalszy relacji z zebrania wiejskiego opublikowanej w tym poście
Prezes firmy wiatrakowej oznajmił, że farma Starowice została zaplanowana, gdyż firmę zmuszono do ograniczenia liczby elektrowni w projekcie Bąków 1. Nie chcą jednak robić inwestycji na siłę, wbrew mieszkańcom, więc poproszono sołtysa o ponowne zaproszenie przedstawicieli firmy na spotkanie z mieszkańcami.
Niektórych przed spotkaniem osłabił alkohol |
Firma czuje się zaproszona do gminy przez uchwałę rady miejskiej dopuszczającej lokalizację wiatraków. Zamierzają przekonać do inwestycji ludzi. Prace nad projektem trwają od 2008 roku i wtedy ludzie byli o tym informowani.
Pytanie z sali:
Kiedy była ta informacja?
Prezes stwierdził, że starali się wyjaśnić istotę tego projektu. Ma być kilkanaście wiatraków o mocy 2,5-3 MW. Omówił najbliższe kroki proceduralne i przekazał informacje o farmie Bąków 1. To farma wiatrowa o mocy 50 MW przyłączona do sieci operatora Energia Pro.
Głos z sali: Nie
ma farmy wiatrowej Bąków 1. Jest farma wiatrowa Bąków. Nawet
sędzia w sądzie się myliła [chodzi
o podobieństwo nazw poszczególnych farm – przyp. red]
Prezes wskazał, że to nazwy robocze i poinformował, że farma
Bąków 2 będzie mieć 150 MW.
Głos z sali: Ale
w dokumentacji dla mieszkańców używacie innych nazw. Baków, Bąków
2a....
Prezes oznajmił, że
Bąków 2 jest w fazie realizacji i istnieje możliwość zmiany
lokalizacji obiektów.
Głos z sali: W
Młodoszowicach mieliśmy rozmawiać, a nie rozmawialiśmy, były za
to przekupstwa koszulkami dla drużyny...
Dariusz Gajewski zapytał
prezesa, kiedy byliby w stanie wskazać mieszkańcom gotową
lokalizację poszczególnych elektrowni.
Waldemar
Kwiatkowski: Ale lokalizacja jest
podana, w sanepidzie są mapy.
Prezes powiedział, ze
rozmawiał z zarządem firmy i w pewnych sytuacjach będzie możliwość
przesunięcia wiatraków w ciągu tygodnia,.
Dariusz Gajewski oznajmił,
że lokalizacje nie są ostateczne i wyeliminowano już niektóre
lokalizacje. Teraz trzeba poczekać na raport oddziaływania na
środowisko.
(buczenie na sali)
Asystentka prezesa
tłumaczyła na czym polegają procedury administracyjne i decyzja
środowiskowa. Podkreślała, że przesunięcie elektrowni nie
stanowi problemu, jednak lepiej jest to robić, kiedy procedury
administracyjne są zakończone. Wtedy firma po prostu rezygnuje z
budowy wiatraka w spornym miejscu.
[komentarz
od redakcji: Po zakończeniu procedur administracyjnych mieszkańcy
danego terenu nie mają żadnego wpływu na lokalizację inwestycji.
Jeśli firma uzyska wszelkie pozwolenia, to będzie mogła budować
zgodnie z dokumentacją. Rezygnacja z poszczególnych wiatraków
będzie zależeć tylko od jej dobrej woli. Obietnice nie są dla
niej w żaden sposób wiążące. Tym bardziej, że nie szły za tym
propozycje odpowiednich umów i zobowiązań na piśmie np. z
gwarancjami finansowymi. Obietnice nic nie kosztują, a zawsze może
się uda sprawić, że strona konfliktu zrezygnuje z protestów i
drogi prawnej. Społeczności wiejskie nie dysponujące zastępami
prawników, którzy potrafiliby je zabezpieczyć stosownymi
dokumentami, powinny dążyć do tego, żeby ich interesy
zabezpieczyli urzędnicy opłacani przecież z ich pieniędzy.
Urzędnicy powinni w ramach procedur administracyjnych uwzględniać
zastrzeżenie społeczności lokalnych i w ten sposób sprowadzić
inwestycję do formy akceptowalnej przez społeczność. To jest
właśnie istota demokracji samorządowej. Urzędnicy samorządowi w
żadnym wypadku nie powinni reprezentować w sporze z mieszkańcami
inwestora i narzucać im wygodnych dla niego, a nie dla społeczności
rozwiązań]
Waldemar
Kwiatkowski: Od kiedy tak działacie?
Przecież w Młodoszowicach na spotkaniu z burmistrzem, z którego
jest sporządzona notatka służbowa, firma twierdziła, że żadne
przesunięcia nie wchodzą w grę. W notatce było napisane że nie
możecie z nich zrezygnować, natomiast możecie wystąpić na etapie
pozwolenia na budowę o mniejsza liczbę wiatraków, za to wystąpicie
o zwiększenie mocy pozostałych elektrowni To pan burmistrz wydał
decyzje na mniejszą liczbę elektrowni, a nie wy zrezygnowaliście.
Z wypowiedzi pan prezesa wynika, ze
dlatego jesteście aktywni w Starowicach, bo w Bąkowie trzeba
zmniejszyć liczbę wiatraków.
Szum i gwar na sali, osoby
pod wpływem alkoholu, siedzące obok radnej Jadwigi Demskiej i
byłego radnego Stadnika krzyczą na Kwiatkowskiego.
Na pierwszym planie Kaziemierz Cebrat, wójt Kamiennika, Dariusz Gajewski zabiera głos, pani Orzechowska protokołuje |
Do głosu dochodzi
Kaziemierz Cebrat, wójt gminy Kamiennik.
Stwierdził, że w jego
gminie jest pierwsza farma wiatrowa na Opolszczyźnie. Oznajmił, że
węgla brunatnego starczy na 20 lat, energii jądrowej na 250 i żeby
nasze dzieci i wnukowie mieli energię trzeba iść w kierunku źródeł
odnawialnych. Wiatraki w Kamienniku kręcą się od 2 lat i nie ma
żadnych negatywnych opinii od mieszkańców. Farmę nie jest prosto
postawić, potrzebny jest szereg opinii i dokumentów.
Głos z sali:
Dajecie gwarancje, że odsuniecie
wiatraki?
Na środek sali wyszedł
mężczyzna pod wpływem alkoholu. Stwierdził, że ludzie się
budują.
Ludzie na sali nie dali mu
jednak skończyć. Został „wybuczany”.
Prezes stwierdził, że on
może tylko złożyć wniosek i nie zbudować wiatraka z powodów
biznesowych.
Głos z sali: Czyli
nie mamy gwarancji?
Dariusz Gajewski oznajmił,
że jest wniosek, żeby spotkać się w firmą, która przedstawi
lokalizację i perspektywy.
Sołtys Żarowa |
Sołtys wsi Żarów zaczął
niemal krzyczeć, żeby ludzie ze Starowic nie dali się manipulować
jak za komuny, bo to oni są gospodarzem i oni decydują.
[kom
od redakcji. Wyjątkowo pod wypowiedzią sołtysa podpisujemy się
rękami i nogami. To mieszkańcy Starowic, Młodoszowic, Wierzbnika,
Nowinki, Grodkowa i innych miejscowości powinni decydować o swojej
przyszłości. Powinni być też przez władze chronieni przed
naciskami, presją psychiczną, zastraszaniem, próbami przekupstwa i
manipulacjami, obojętnie kto tego próbuje. Problem zaczyna się
wtedy, kiedy władze samorządowe stają się stroną w konflikcie i
same zaczynają wywierać naciski, straszyć itd. Mieszkańcom
pozostaje wtedy jedynie zwracać się o pomoc do organizacji
pozarządowych oraz instytucji i organów, które mają stać na
straży praworządności.]
Glosy z sali: No
to my właśnie nie chcemy...
Sołtys z Żarowa ponowił
apel o to, żeby mieszkańcy Starowic nie dali się nikomu
zmanipulować. U niego we wsi jest zgoda, mieszkańcy podjęli
decyzje. Nie ma tam za to propagandy jak za komuny.
Przewodniczący rady
sołeckiej skierował swoje słowa do sołtysa. Oznajmił, że są z
nim od małego dziecka i mu zaufali. Głosowali na niego, także w
wyborach na radnego. On osobiście był przekonany, że sołtys jest
człowiekiem uczciwym.
Dariusz Gajewski zażądał,
żeby przewodniczący powiedział, kogo oszukał.
Głos z sali: Mnie
obiecałeś staż.
Dariusz Gajewski wyjaśnił,
że osoba mająca pretensje nie miała 50 lat.
Jedna osób pod wpływem
alkoholu zaczyna wulgarnie krzyczeć.
Przewodniczący rady
sołeckiej odpowiedział sołtysowi, że mówił ludziom, że stawia
farmę wiatrową, nie powiedział jednak gdzie. Sołtys twierdził
też, że to dla niego biznes. Przewodniczący zapytał, czyim
kosztem ten biznes będzie robiony.
Znów krzyki osób pod
wpływem alkoholu.
Przewodniczący
kontynuował, że nie mówi nie wiatrakom, ale niech one stoją dalej
od wsi. Nie 600 metrów od mieszkań. Stwierdził też, że sołtys
mieszka w środku wsi, jego posesję otaczają wysokie drzewa, do
tego rzadko tam bywa, dużo podróżuje po świecie.
Dariusz Gajewski oznajmił,
że nigdy nie ukrywał, że ma powstać farma. Jak były wybory na
sołtysa, w obecności burmistrza i starosty mówił, że
Młodoszowice protestują. Przewodniczący rady sołeckiej miał
wówczas powiedzieć, żeby budowali.
Znów pijackie
przekrzykiwania okraszone wulgaryzmami.
Młody mężczyzna w wieku
ok. 30 lat stwierdził, że zawsze pomagał sołtysowi. Przyjeżdżał,
kiedy tylko ten potrzebował wsparcia. Uważał go za przyjaciela.
Owszem była mowa o wiatrakach, ale miały stać gdzieś pod Starym
Grodkowem. Czuje się teraz oszukany, bo mają być stawiane całkiem
gdzie indziej. Przed długi okres nie można było doprosić sołtysa
o zwołanie zebrania w tej sprawie. Dopiero teraz rada sołecka sama
je zorganizowała. Oskarżył sołtysa, że nie chciał tego
zebrania.
Dariusz Gajewski wyjaśnił,
że mówił, że farma powstanie w rejonie Starego Grodkowa.
Młody mężczyzna
kontynuował, mówiąc, że często pomagał sołtysowi, w sprawach
sołeckich był na każde zawołanie. Wyraził żal, że sołtys nie
porozmawiał z nim po ludzku, jak człowiek z człowiekiem. Także
przewodniczący miejscowej OSP też nie dowiedział się niczego.
(oklaski)
Po nim przed zebranymi wystąpiła młoda kobieta oskarżając mieszkańców wsi, że wszystko co robią wynika ze zwykłej zazdrości.
Dr Ewa Raczyńska:
Opinia ministerstwa zdrowia mówi o tym,
żeby wiatraki stały 2-4 kilometry od
miejsc zamieszkania. 3
kilometry od domów jest więc idealnym usytuowaniem. Ile jest u nas
– wiemy wszyscy. Tutaj Pan mówi o właścicielach działek,
którzy mają prawa. A co z tymi, którzy są narażeni na negatywny
wpływ wiatraków. Nienawiść i kłótliwość jest już za sprawą
wiatraków dzisiaj, a jeszcze przecież nie powstały. Elektrownie
wiatrowe są szkodliwe dla ludzi i zwierząt, emitują hałas i
infradźwięki. Najgorsze jest to czego nie słyszymy. Fale o
częstotliwości poniżej 20- hz wywołują niepokój uszkadzają
układ nerwowy, doprowadzają do padaczki. Ja tego nie wymyśliłam,
jest na to literatura naukowa.
Dariusz Gajewski: zapytał,
dlaczego, skoro tak jest sanepid wydaje zgodę.
Doktor Raczyńska
kontynuowała: Jak będą wiatraki to
nie widzimy zachodu słońca, lasów, tylko wiatraki. W nocy dochodzą
mrugające czerwone światełka dające efekt disco. Powodują
zawroty głowy i depresję. Wzrasta liczba poronień i dzieci
rodzących się z wadami i upośledzeniem umysłowym. Jest jeszcze
jedna rzecz. Jest tu pan wiceburmistrz jest przewodniczący rady
miejskiej. Jak wiadomo w gminie Olszanka zaproszono ekspertów, nie
tylko takich ja państwa firma ale i anty np. Doktor Wojciechowski z
Politechniki Wrocławskiej który odpowiednio wszystko udokumentował.
Ziemia pod wiatraki od 1 do 3 klasy to jest zbrodnia tego nikt
nigdzie nie robi. W całej europie est to zakazane.
Pijackie wrzaski z sali
Doktor Raczyńska wskazała
również na zjawisko spadku cen nieruchomości w okolicach farm
wiatrowych i ogromnych ilości betony, która pojawi się na
grodkowskich polach. Wskazała też, że elektrownie wiatrowe nie
generują stałych miejsc pracy i nic nie wiadomo o obowiązku
uprzątnięcia wyeksploatowanych elektrowni przez inwestora.
(Gromkie brawa)
Dariusz Gajewski wskazał,
że jeśli chodzi o spadek wartości gruntów, to on na tym najwięcej
straci.
Głos z sali:
A ile zyska?
Prezes firmy wiatrowej,
stwierdził, że twierdzenia doktor Raczyńskiej nie są poparte
naukowo, są to opinie. Zapytał retorycznie, czy z komórek też
mamy zrezygnować.
[komentarz
od redakcji. Firmy wiatrakowe bardzo często wskazują fakt, że nie
ma badań naukowych stwierdzających szkodliwość wiatraków. Są
tylko „opinie”. Do takiej argumentacji trzeba podchodzić bardzo
ostrożnie. Nawet zakładając, że nie ma wieloletnich,
systematycznych obserwacji naukowych i gruntownej analizy takich
badań, nie oznacza, że nie ma zagrożenia. To tylko mówienie: Nic
nam nie wiadomo o złych skutkach naszej inwestycji, więc budujemy.
Nas
czyjekolwiek obawy i lęki nie interesują, bo nie ma zapisanego w
ustawie czy rozporządzeniu paragrafu.
Niechęć
do przyjmowania niewygodnej prawdy to nic nowego. Ponad sto lat temu
środowisko lekarskie zaszczuło lekarza, który propagował mycie
rąk personelu medycznego przed przyjęciem porodu. Twierdził
bowiem, że na rękach przenoszone są zanieczyszczenia, które
wywołują zakażenie prowadzące często do śmierci kobiet i
niemowląt. Został za te twierdzenia rytualnie zniszczony przez
kolegów, którzy byli święcie przekonani o czystości swoich rąk.
Możliwość przenoszenia bakterii? Niech ktoś powie, czy ktoś
widział bakterie? A infradźwięki? Czy ktoś słyszał
infradźwięki?
Rozmawialiśmy
z doktor Raczyńską. Dysponuje ona mnóstwem opracowań naukowych na
temat wiatraków i zjawisk im towarzyszących, np. emisji
infradźwięków. Niezależnych prac naukowych na ten temat jest
coraz więcej, gdyż problem sąsiedztwa wiatraków jest coraz
powszechniejszy i wystarczająco długotrwały, żeby można już
było zaobserwować jego skutki. Te prace są oczywiście zwalczane
przez dysponujące wielomiliardowym kapitałem lobby wiatrakowe. Tak
jak kiedyś przemysł tytoniowy zwalczał i przekupywał naukowców,
którzy przekonywali o szkodliwości palenia tytoniu, koncerny
chemiczne krytykowały tych, którzy mówili o toksyczności DDT, a
teraz firmy biotechnologiczne podważają wiarygodność opracowań
na temat negatywnych skutków stosowania żywności modyfikowanej
genetycznie.
Firmy
wiatrakowe są stroną inwestycji, której zależy na jej zakończeniu
zgodnie z planem, tym samym nie są wiarygodnym źródłem informacji
na temat skutków zdrowotnych sąsiedztwa farm wiatrowych. Polska
administracja nie nadąża za nowymi trendami inwestycyjnymi i
problem zagrożeń wynikłych z sąsiedztwa elektrowni wiatrowych dla
urzędników jeszcze nie istnieje. Każdy mieszkaniec terenu leżącego
w pobliżu takiej inwestycji musi więc samodzielnie poszukiwać
informacji na temat skutków przebywania w sferze oddziaływania
takich obiektów. Na ich podstawie każdy musi samodzielnie podjąć
decyzję o tym jaka będzie jego przyszłość.
Nas
najbardziej przeraziły wskazane przez doktor Raczyńską badania
wpływu na organizmy żywe infradźwięków. Poddane ich
oddziaływaniu zwierzęta laboratoryjne po pewnym czasie ginęły w
męczarniach w wyniku krwawienia z narządów wewnętrznych. Wyniki
tych badań tak przeraziły naukowców, że nie zaryzykowali
przeprowadzenia doświadczeń na ludziach.
Pojawiające
się sygnały o niebezpieczeństwach jakie niesie sąsiedztwo turbin
wiatrowych powinny zaowocować wystąpieniem przez władze
samorządowe o niezależną ekspertyzę na ten temat do uznanego
ośrodka naukowego, która powinna być ważną przesłanką w
podejmowaniu decyzji środowiskowej. Człowiek przecież jest
istotnym elementem środowiska, co najmniej tak ważnym jak ptaki czy
nietoperze, których losem zajmowano się w raporcie środowiskowym.
Owszem
taka ekspertyza kosztuje, jednak wielkość inwestycji i jej
długofalowe skutki sprawiają, że taki wydatek jest w pełni
uzasadniony.
Warto
też skomentować wypowiedź prezesa o telefonach komórkowych. Tak,
są szkodliwe. Można jednak z nich nie korzystać, można je
wyłączyć, wyjąć z nich baterię, wyrzucić. Spróbujcie to samo
zrobić z wiatrakiem...]
Głos z sali:
Zebraliśmy się na zebraniu wiejskim
żeby ustalić parę faktów. Nie zazdrościmy Darkowi, ze zarobi.
Niech sobie ma wiatraki, byle to nie stało koło mojego domu.
Myślę ze w tym
momencie trzeba wnieść wniosek, żeby zwiększyć odległość...
Dariusz Gajewski
powiedział, że chodzi o wniosek, że firma na zmienić lokalizację.
Głos z sali –
Nie!
Dariusz Gajewski
stwierdził, że za tydzień w piątek jest zebranie.
Głos sali:
Nie! Rada sołecka ma wniosek. Przegłosujmy uchwałę.
Odczytano uchwałę,
według której odległość wiatraków od zabudowań we wsi
Starowice nie może być mniejsza niż 2 kilometry i wniosek do
burmistrza o ustanowienie strefy ochronnej na odległość 2 km od
wsi.
Za uchwałą głosowało
30 mieszkańców Starowic.
Przeciw 18
Dariusz Gajewski doliczył
się 25 osób przeciw.
Głos z sali: Było
18 do 30!
Prezes firmy wiatrakowej:
Takie glosowanie nie ma sensu, bo nikt nie jest w stanie odwieść
inwestora.
[kom.
od redakcji. Nie jest to prawda. Burmistrz może jeszcze zmienić
decyzję środowiskową. Można uchwalić prawo lokalne o minimalnych
odległościach, które uniemożliwi uzyskanie przez inwestora
pozwolenia na budowę. I najprościej. Wystarczy, że w końcu
urzędnicy rzetelnie przestudiują plan zagospodarowania
przestrzennego i nie będą podejmować decyzji sprzecznych z jego
zapisami]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz