Oficjele lubią gigantyczne
przedsięwzięcia z publicznej kasy. Powody są oczywiste i nie ma po
co o nich pisać. Warto natomiast wspomnieć, że czasem zwykłym
ludziom udaje się pokrzyżować ich plany.
Władzy do osiągnięcia pełni
samozadowolenia brakuje, oprócz elektrowni atomowej, igrzysk
olimpijskich. Najłatwiej zorganizować mniejsze igrzyska – zimowe.
Doskonałym miejscem według pomysłodawców miał być Kraków.
Szybko zorganizowała się grupa, powołano organy organizacyjne,
wypłacono sobie ogromne wynagrodzenia, w tym gigantyczne pieniądze
za koszmarne logo. Wyliczono, że trzeba zainwestować około 22
miliardy złotych. Realnie pewnie dużo więcej, bo wiadomo,
publiczne pieniądze wydaje się inaczej.
Kraków to jednak miasto inteligenckie,
niepokorne i ostrożne podchodzące do zmian. Od razu zaczęły padać
pytania typu: No dobrze wydamy setki milionów na tor saneczkowy,
który będzie działał powiedzmy rok? Po co to nam? Wydamy miliardy
na obiekty sportowe, a czy starczy nam pieniędzy choćby na poprawę
komunikacji? itd.
Krakowianie zorganizowali się i
doprowadzili do referendum, w którym zadecydowali, że władza nie
będzie mieć igrzysk. W głosowaniu wzięło udział 35 proc.
wyborców. Referendum stawało się wiążące przy frekwencji 30
proc.
Czym się różni Kraków od Grodkowa?
W Grodkowie myśl o sprzeciwieniu się woli władzy paraliżuje i
przeraża. Do takiego referendum poszłoby maksymalnie 5 proc.
mieszkańców, a organizatorzy zostaliby okrzyknięci oszołomami i
wywrotowcami.
Więcej o buncie Krakowian i reakcji
władz na porażkę czytaj:
Myślę,że nie chodzi tu o strach przed myślą przeciwstawienia się grodkowskiej władzy,lecz bardziej o lenistwo i nie interesowanie się ludności problemami miasta i gminy.Dzięki takiej bierności ludności,władza może jeździć im po grzbiecie jak przysłowiowa pchła na psie,zawiązując przeróżne układy i układziki oraz nieprzemyślane i zgubne inwestycje.
OdpowiedzUsuń