Zaczynamy nowy cykl "prowincja policyjno-korporacyjna, czyli jak łamane są prawa obywatelskie"
W Grodkowie pojawiła się ostatnio
firma przycinająca drzewa pod liniami energetycznymi. Nie byłoby w
tym nic ciekawego, gdyby nie fakt, że owe linie przebiegają nad
prywatnymi działkami bez jakichkolwiek umów z właścicielami czy
choćby służebności wpisanej do ksiąg wieczystych.
Tylko od woli właściciela zależy,
czy udostępni swoją własność firmie i zgodzi się na zniszczenie
swojego mienia, a tym przecież jest przycinka drzew.
Dlatego też przedstawiciel firmy
zabiega usilnie, a to aby podpisać oświadczenie, że właściciel
działki dobrowolnie zgadza się. Na co?
Ano na usunięcie części drzew, tak
żeby spełniały normy określone w rozporządzeniach. Co dokładnie
określają te normy oczywiście w oświadczeniu pominięto. A ilu
ludzi zna te normy, ma czas i umiejętności, żeby je znaleźć,
przeczytać i zinterpretować?
Ludzie więc podpisują dokument nie
mając pojęcia na co naprawdę się godzą. I potem nagle widzą, że
ich mniej lub bardziej wypielęgnowany ogród zamienia się w
karykaturę, choć myśleli, że usunięte zostanie tylko kilka
gałązek.
Przedstawiciele firm, które robią
wycinkę mają cały arsenał środków, żeby właściciela
przymusić do zgody na wejście na działkę.
– twierdzą, że podpisanie
oświadczenia to formalność i samo oświadczenie jest nieistotne,
nie ma żadnego znaczenia.
– biorą na litość, że oni muszą
przyciąć drzewa, bo inaczej będą mieć kłopoty
– straszą zagrożeniem życia i
kłopotami dla właściciela
– na opornych wzywają policję, choć nie ma do tego podstaw prawnych.
Firmy energetyczne często robią
wycinkę pod liniami, w chwili, kiedy drzewa sięgają niemal drutów,
żeby właściciele działek musieli się zgodzić na nagłe i
niekontrolowane działania drwali.. Energetycy mają jednak problem –
to oni są zobowiązani do zapewnienia bezpieczeństwa linii
energetycznych. Jeśli takie zagrożenie występuje, to jest wynikiem
ich wieloletniego zaniedbania, braku audytu linii i podlegają za to
odpowiedzialności karnej. Właściciel działki nie ma obowiązku
dbać o linię energetyczną prywatnej firmy. Nie odpowiada za jej
zaniedbania. Chyba, że zawarł z nią stosowną umowę.
Jak jest w rzeczywistości? Firmy
dostarczające prąd to nie są firmy należące do nas wszystkich,
czyli państwowe. To w tej chwili prywatne biznesy notowane na
giełdzie, które pobierają bardzo wysokie opłaty za swoje usługi,
w tym tzw opłatę przesyłową. Chętnie korzystają z cudzej
własności, lecz niechętnie za to płacą. Zgodnie ze standardami
obowiązującymi w UE powinny zawierać umowy z właścicielami
nieruchomości na których stoją słupy, czy też przebiegają nad
nimi linie energetyczne. W tych umowach powinno być jasno określone,
jakie mają prawa i obowiązki obie strony. Reguluje to ustawa o
służebności przesyłu z 2008 roku. Firma, która chce korzystać z
cudzej własności musi bowiem zrekompensować straty wynikające z
ograniczenia praw właściciela, spadku wartości nieruchomości,
braku możliwości zagospodarowania działki zgodnie z własnym
gustem i potrzebami. Przez lata w bólach powstaje ustawa o
korytarzach przesyłowych, która reguluje te kwestie i wymusza „ z
automatu” odszkodowanie dla właścicieli gruntów z liniami
energetycznymi. Szacuje się, że koszt tych odszkodowań to zaledwie
5-8 procent opłaty dystrybucyjnej, która teraz jest pobierana przez
energetyków (źródło: Rzeczpostpolita z 12.03.2012)
O jakie odszkodowania mogą się starać
właściciele działek? W praktyce sądowej odszkodowania przyznawane
są w zależności od wartości działki i jej położenia. W mieście
np. może być to kwota 2-3 zł za metr kwadratowy pod linią
energetyczną miesięcznie. Na gruntach rolnych odszkodowania są
dużo mniejsze.
Czy bronienie swojej własności przed
zakładem energetycznym to fanaberia? Prawo własności to
fundamentalne prawo obywatelskie. Można z niego zrezygnować, jednak
w pełni świadomie – robię to np. dla dobra publicznego. Nie
można natomiast dopuścić, żeby ludzie rezygnowali ze swoich praw
pod wpływem kłamstwa, presji psychicznej, nieuprawnionego
zastraszania policją.
Każdy ma prawo do wiedzy, jakie
działania będą przeprowadzone na jego działce, ma prawo do
odszkodowania za zniszczenia dokonane w imię działającej
komercyjnie firmy.
Jeden podpis na dokumencie, którego
treści nie rozumiemy może doprowadzić do zniszczenia ogrodu.
Równie opłakane skutki może mieć podpisanie umowy, w której nie
doczytaliśmy części napisanej drobnym druczkiem. Nawet urząd
samorządowy, który ma nas chronić podsuwa do podpisu dokumenty, o
kuriozalnej treści jak np. urząd grodkowski, który w pierwszej
„deklaracji śmieciowej” zawarł zapis, że podpisujący
oświadcza, że zna przepisy kodeksu karno-skarbowego – wszystkie.
Tysiące grodkowian poświadczyło więc nieprawdę. Teraz, kiedy coś
przeoczą w podatkach, wyjdzie na to, że działali w pełni
świadomie na szkodę finansów publicznych, skoro znają wszystkie
przepisy.
Wkrótce kolejne teksty o prawach
obywatelskich m.in. o nadużywaniu „wezwań do wyjaśnień” przez
grodkowskich urzędników i o brakach formalnych w ich pismach,
które świadczą o tym, że nie służą one wyjaśnianiu spraw,
lecz są typowym przykładem nękania obywateli i próbą
zastraszania ich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz