wtorek, 4 lutego 2014

Nowoczesne cyrografy, czyli jak różne urzędy i firmy chcą cię zrobić w konia


Zaczynamy nowy cykl "prowincja policyjno-korporacyjna, czyli jak łamane są prawa obywatelskie"

W Grodkowie pojawiła się ostatnio firma przycinająca drzewa pod liniami energetycznymi. Nie byłoby w tym nic ciekawego, gdyby nie fakt, że owe linie przebiegają nad prywatnymi działkami bez jakichkolwiek umów z właścicielami czy choćby służebności wpisanej do ksiąg wieczystych.

Tylko od woli właściciela zależy, czy udostępni swoją własność firmie i zgodzi się na zniszczenie swojego mienia, a tym przecież jest przycinka drzew.
Dlatego też przedstawiciel firmy zabiega usilnie, a to aby podpisać oświadczenie, że właściciel działki dobrowolnie zgadza się. Na co?
Ano na usunięcie części drzew, tak żeby spełniały normy określone w rozporządzeniach. Co dokładnie określają te normy oczywiście w oświadczeniu pominięto. A ilu ludzi zna te normy, ma czas i umiejętności, żeby je znaleźć, przeczytać i zinterpretować?
Ludzie więc podpisują dokument nie mając pojęcia na co naprawdę się godzą. I potem nagle widzą, że ich mniej lub bardziej wypielęgnowany ogród zamienia się w karykaturę, choć myśleli, że usunięte zostanie tylko kilka gałązek.
Przedstawiciele firm, które robią wycinkę mają cały arsenał środków, żeby właściciela przymusić do zgody na wejście na działkę.
– twierdzą, że podpisanie oświadczenia to formalność i samo oświadczenie jest nieistotne, nie ma żadnego znaczenia.
– biorą na litość, że oni muszą przyciąć drzewa, bo inaczej będą mieć kłopoty
– straszą zagrożeniem życia i kłopotami dla właściciela
– na opornych wzywają policję, choć nie ma do tego podstaw prawnych.
Firmy energetyczne często robią wycinkę pod liniami, w chwili, kiedy drzewa sięgają niemal drutów, żeby właściciele działek musieli się zgodzić na nagłe i niekontrolowane działania drwali.. Energetycy mają jednak problem – to oni są zobowiązani do zapewnienia bezpieczeństwa linii energetycznych. Jeśli takie zagrożenie występuje, to jest wynikiem ich wieloletniego zaniedbania, braku audytu linii i podlegają za to odpowiedzialności karnej. Właściciel działki nie ma obowiązku dbać o linię energetyczną prywatnej firmy. Nie odpowiada za jej zaniedbania. Chyba, że zawarł z nią stosowną umowę.

Jak jest w rzeczywistości? Firmy dostarczające prąd to nie są firmy należące do nas wszystkich, czyli państwowe. To w tej chwili prywatne biznesy notowane na giełdzie, które pobierają bardzo wysokie opłaty za swoje usługi, w tym tzw opłatę przesyłową. Chętnie korzystają z cudzej własności, lecz niechętnie za to płacą. Zgodnie ze standardami obowiązującymi w UE powinny zawierać umowy z właścicielami nieruchomości na których stoją słupy, czy też przebiegają nad nimi linie energetyczne. W tych umowach powinno być jasno określone, jakie mają prawa i obowiązki obie strony. Reguluje to ustawa o służebności przesyłu z 2008 roku. Firma, która chce korzystać z cudzej własności musi bowiem zrekompensować straty wynikające z ograniczenia praw właściciela, spadku wartości nieruchomości, braku możliwości zagospodarowania działki zgodnie z własnym gustem i potrzebami. Przez lata w bólach powstaje ustawa o korytarzach przesyłowych, która reguluje te kwestie i wymusza „ z automatu” odszkodowanie dla właścicieli gruntów z liniami energetycznymi. Szacuje się, że koszt tych odszkodowań to zaledwie 5-8 procent opłaty dystrybucyjnej, która teraz jest pobierana przez energetyków (źródło: Rzeczpostpolita z 12.03.2012)
O jakie odszkodowania mogą się starać właściciele działek? W praktyce sądowej odszkodowania przyznawane są w zależności od wartości działki i jej położenia. W mieście np. może być to kwota 2-3 zł za metr kwadratowy pod linią energetyczną miesięcznie. Na gruntach rolnych odszkodowania są dużo mniejsze.

Czy bronienie swojej własności przed zakładem energetycznym to fanaberia? Prawo własności to fundamentalne prawo obywatelskie. Można z niego zrezygnować, jednak w pełni świadomie – robię to np. dla dobra publicznego. Nie można natomiast dopuścić, żeby ludzie rezygnowali ze swoich praw pod wpływem kłamstwa, presji psychicznej, nieuprawnionego zastraszania policją.
Każdy ma prawo do wiedzy, jakie działania będą przeprowadzone na jego działce, ma prawo do odszkodowania za zniszczenia dokonane w imię działającej komercyjnie firmy.

Jeden podpis na dokumencie, którego treści nie rozumiemy może doprowadzić do zniszczenia ogrodu. Równie opłakane skutki może mieć podpisanie umowy, w której nie doczytaliśmy części napisanej drobnym druczkiem. Nawet urząd samorządowy, który ma nas chronić podsuwa do podpisu dokumenty, o kuriozalnej treści jak np. urząd grodkowski, który w pierwszej „deklaracji śmieciowej” zawarł zapis, że podpisujący oświadcza, że zna przepisy kodeksu karno-skarbowego – wszystkie. Tysiące grodkowian poświadczyło więc nieprawdę. Teraz, kiedy coś przeoczą w podatkach, wyjdzie na to, że działali w pełni świadomie na szkodę finansów publicznych, skoro znają wszystkie przepisy.
Wkrótce kolejne teksty o prawach obywatelskich m.in. o nadużywaniu „wezwań do wyjaśnień” przez grodkowskich urzędników i o brakach formalnych w ich pismach, które świadczą o tym, że nie służą one wyjaśnianiu spraw, lecz są typowym przykładem nękania obywateli i próbą zastraszania ich.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz