Mamy za sobą zakończone głosowania w wyborach samorządowych.
Wyborach, które, nie ma co ukrywać, wzbudziły ogromny niesmak w
wielu środowiskach, a ich wynik nie koresponduje z oczekiwaniami
społecznymi, bo nie gwarantuje przejrzystości w gospodarowaniu
wspólnym dobrem i podejmowania rzeczywistych, nie pozorowanych,
działań, które mają na celu zwiększenie liczby miejsc pracy.
W naszej gminie obowiązywać będzie polityka kontynuacji. W dalszym
ciągu nie będzie się szanować obywateli i ich własności
(stawianie wiatraków za płotem ich nieruchomości), nie będzie się
dostrzegać ich potrzeb (nie będzie budownictwa socjalnego, a tylko
stygmatyzująca jadłodajnia dla biednych), nie będzie też
pielęgnowana oddolna aktywność ludzi, a jedynie, jak dotychczas
działalność koncesjonowana, w zakresie wygodnym dla władzy.
Wygrali ludzie, których szczytem kreatywności jest budowa orlików
i wylewanie asfaltu, czyli to, na co niemalże dofinansowanie
wpycha się na siłę, bo to bezpieczne dla urzędników wyższego
szczebla inwestycje, a na coś muszą wydać dotacje unijne.
Taką przyszłość wybrali grodkowianie. Oczywiście zdecydowana
większość od razu obruszy się, że oni na Antoniewicza i jego
sojuszników nie głosowali. Niestety, nie glosowali w ogóle.
Tymczasem te wybory można było wygrać. W tym roku zwarty,
wyjątkowo silnie mobilizowany elektorat Antoniewicza to zaledwie ok
20 procent elektoratu w ogóle. Jeśliby więc do urn w II turze
poszło 42 procent wyborców i 22 procent zgodnie zagłosowało za
zmianami, 1 grudnia nie byłoby społecznego kaca.
Dlaczego ludzie zostali w domach, choć zdecydowana większość
grodkowian chce zmian, zostali w domu wbrew własnemu interesowi?
To zapewniła świetna kampania negatywna władzy, która zniszczyła
wizerunkowo kontrkandydata. Miałem okazję, jako mąż zaufania
obserwować wyborców. Starsi ludzie masowo głosujący na obecnego
burmistrza najwyraźniej mieli poczucie misji, że ratują gminę
przed podpalaczem, rozbójnikiem, awanturnikiem planującym skok na
publiczną kasę.
Kwiatkowski, ojciec czterech córek, prowadzący z żoną małą
rodzinną firmę zajmującą się m.in. ozdabianiem kościołów i
miejsc kultu religijnego, człowiek aktywnie działający społecznie
na rzecz zwykłych ludzi, m.in. takich, na których majątek zrobił
właśnie skok układ biznesowo-samorządowy, planując postawienie
im pod domami wiatraków, został zaprezentowany zagubionym emerytom,
którzy współczesny świat znają tylko z relacji telewizji
straszącej maluczkich kibolami, mordercami i zdemoralizowaną
młodzieżą, jako, co tu dużo mówić, bandyta.
Działania podjęte przez agentów wpływu władzy były
wystarczające, by zdezorientować ludzi na tyle, że na wszelki
wypadek nie poszli do urn. A to, że już na drugi dzień żałowali
swojej decyzji, to już za późno. Mleko się rozlało, upadek
miasta będzie się pogłębiał, młodzi ludzie będą musieli sobie
szukać miejsca do życia gdzie indziej.
Na fejsie co rusz pojawiają się komentarze, że opozycja nie
potrafi pogodzić się z wyborami. Otóż,. Każdy, komu bliskie są
idee społeczeństwa obywatelskiego nie może pogodzić się z
wynikiem tych wyborów, bo te wybory są tych idei zaprzeczeniem. To
festiwal manipulacji, kłamstw, bezpardonowej presji wywieranej na
ludzi, a wkrótce się okaże, czy również jeszcze gorszych
praktyk.
Zarzewiem rewolucji arabskiej było wyliczenie francuskiego
matematyka, że wybory w Algierii zostały sfałszowane. Bo też
wynik wyborów musi nosić jakieś znamiona prawdopodobieństwa, a
statystyka to nauka, która dostarcza nam bardzo precyzyjne dane.
Każdy może ocenić wyniki np. do rady gminy czy powiatu – można
je przeglądnąć choćby na stronach PKW i wyrobić sobie własne
zdanie.
Wkrótce przedstawię kolejne refleksje na temat tych wyborów
Bernard Mikuta
Panie Bernardzie,
OdpowiedzUsuńDziękuję za ten tekst, bardzo był nam potrzebny, bo połowa miasta obecnie mętlik w głowie. Felieton na medal: inteligenty, doskonale napisany perfekcyją polszczyzną. Mam jednak wątpliwości co do jednej tezy. Uważam, ze Waldemar Kwiatkowski musiał polec w tych wyborach. Tutaj mieszkają potomkowie mieszkańców Lwowa, Kołomyi, Stanisławowa. Tacy ludzie i ich liczni znajomi wysoko stawiają poprzeczkę. Burmistrz to funkcja symboliczna, reprezentacyjna. Żałuje, ze wygrał Antoniewcz. Ale przyznaję, ze o były dziwne wybory. Faworyt mój i moich licznych znajomych odpadł w pierwszej turze. Dziwne.
Mówią,że Wrocław to też połowa Lwowa,a Kwiatkowski przeprowadził się tu właśnie z Wrocławia chcąc zaznać życia na sielskiej prowincji.Obecna władza Jemu i nam tą prowincję odebrała stawiając dosłownie na głowach kołchoz wiatrakowy bo kilku radnym i ich poplecznikom zamarzyło się bogactwo kosztem ludzi i miasta.
OdpowiedzUsuńDobrze powiedziane: "Wrocław to połowa Lwowa"
OdpowiedzUsuń