poniedziałek, 3 marca 2014

Przekręt "na sołtysa"




Kiedyś najbardziej popularną metodą na pozyskiwanie pieniędzy od naiwnych był numer na kocyk (oszust pozornie usiłował ofierze sprzedać koc, rozkładając go przed jej oczami, zasłonięty nim wspólnik penetrował mieszkanie). Obecnie najpopularniejsze jest udawanie wnuczka w potrzebie. Media ten rodzaj oszustwa wystarczająco już nagłośniły, żeby jego stosowanie stało się niebezpieczne. Wymyślono więc nowy sposób na pozyskiwanie pieniędzy – "na władzę" albo jak kto woli "na sołtysa".


Bożena Ziobro ze Starowic szybko zorientowała się, że "wolontariusze" nie mówią prawdy
Niedawno w podgrodkowskich wsiach pojawiła się grupa kwestujących, której przedstawiciele powoływali się na polecenie urzędu gminy i sołtysa.
"W tłusty czwartek pracowałam w ogródku, a tu zaczepia mnie młody, elegancki mężczyzna czy mam już przygotowane pączki? I gada, że przychodzi prosto od naszego sołtysa, że on go do mnie skierował – mówi Bożena Ziobro ze Starowic - Powiedział, że jest studentem wolontariuszem i sprzedaje płyty z muzyką, z czego pieniadze idą na leczenie chorych dzieci. Pokazał mi pokwitowanie, na którym była pieczątka z napisem "Sołtys". Nasz sołtys miał wpłacić 200 złotych, a moja bliska znajoma, u której juz był 40. Od razu mi się to wydało podejrzane, bo z sołtysem jesteśmy w sporze o wiatraki i na pewno nikogo by do mnie kierował. Do tego zdziwiło mnie, że znajoma dała mu aż 40 zł, bo wiedziałam, że właśnie czeka na przekaz i liczy się z każdym groszem. Powiedziałam, że nic nie dam i wyjęłam telefon, żeby zadzwonić do koleżanki. A on na ten widok odwrócił się na pięcie i już go nie było. Myślał pewnie, że na policję dzwonię. Potem okazało się, że znajoma dała mu 10 złotych, a sołtysa w ogóle w tych dniach nie było we wsi."
Tatianę Boroszko "wolontariusze" próbowali przekonać, ze powinna dać większą sumę
 Nie wszyscy byli tacy czujni, sporo osób przekazało pieniądze na nieznany cel. Kwestujący umiejętnie wywierali presję, twierdząc, że działają zgodnie z ustaleniami z urzędem gminy, jak to miało miejsce choćby w Chruścinie, miejscowego księdza czy też, że ich działania czynnie wspiera miejscowy sołtys. Próbowali też zawstydzać ofiary, które nie chciały dać pieniędzy lub dały za mało, wskazujac, że inni ludzie ze wsi dali dużo większe datki. Zdarzały się im jednak wpadki na przykład wskazali na dom wielodzietnej, z trudem wiązącej koniec z końcem rodziny, twierdząc, że byli wyjątkowo hojni.
Jak zauważyli mieszkańcy wsi "wolontariuszy" było czworo – trzech mężczyzn i kobieta. Podróżowali czerwonym samochodem. Widziano ich m.in. w Nowince, Starowicach, Chróścinie, w wioskach gminy Przeworno. W Przewornie szybko wezwano policję.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz