Kiedyś najbardziej popularną metodą
na pozyskiwanie pieniędzy od naiwnych był numer na kocyk (oszust
pozornie usiłował ofierze sprzedać koc, rozkładając go przed jej
oczami, zasłonięty nim wspólnik penetrował mieszkanie). Obecnie
najpopularniejsze jest udawanie wnuczka w potrzebie. Media ten rodzaj
oszustwa wystarczająco już nagłośniły, żeby jego stosowanie
stało się niebezpieczne. Wymyślono więc nowy sposób na
pozyskiwanie pieniędzy – "na władzę" albo jak kto woli "na
sołtysa".
Bożena Ziobro ze Starowic szybko zorientowała się, że "wolontariusze" nie mówią prawdy |
"W tłusty czwartek pracowałam w
ogródku, a tu zaczepia mnie młody, elegancki mężczyzna czy mam już
przygotowane pączki? I gada, że przychodzi prosto od naszego
sołtysa, że on go do mnie skierował – mówi Bożena Ziobro ze Starowic -
Powiedział, że jest studentem wolontariuszem i sprzedaje płyty z
muzyką, z czego pieniadze idą na leczenie chorych dzieci. Pokazał
mi pokwitowanie, na którym była pieczątka z napisem "Sołtys".
Nasz sołtys miał wpłacić 200 złotych, a moja bliska znajoma, u
której juz był 40. Od razu mi się to wydało podejrzane, bo z
sołtysem jesteśmy w sporze o wiatraki i na pewno nikogo by do mnie
kierował. Do tego zdziwiło mnie, że znajoma dała mu aż 40 zł,
bo wiedziałam, że właśnie czeka na przekaz i liczy się z każdym
groszem. Powiedziałam, że nic nie dam i wyjęłam telefon, żeby
zadzwonić do koleżanki. A on na ten widok odwrócił się na pięcie
i już go nie było. Myślał pewnie, że na policję dzwonię. Potem
okazało się, że znajoma dała mu 10 złotych, a sołtysa w ogóle
w tych dniach nie było we wsi."
Nie wszyscy byli tacy czujni, sporo
osób przekazało pieniądze na nieznany cel. Kwestujący umiejętnie
wywierali presję, twierdząc, że działają zgodnie z ustaleniami z
urzędem gminy, jak to miało miejsce choćby w Chruścinie,
miejscowego księdza czy też, że ich działania czynnie wspiera
miejscowy sołtys. Próbowali też zawstydzać ofiary, które
nie chciały dać pieniędzy lub dały za mało, wskazujac, że inni
ludzie ze wsi dali dużo większe datki. Zdarzały się im jednak
wpadki na przykład wskazali na dom wielodzietnej, z trudem wiązącej
koniec z końcem rodziny, twierdząc, że byli wyjątkowo hojni.
Tatianę Boroszko "wolontariusze" próbowali przekonać, ze powinna dać większą sumę |
Jak zauważyli mieszkańcy wsi
"wolontariuszy" było czworo – trzech mężczyzn i
kobieta. Podróżowali czerwonym samochodem. Widziano ich m.in. w
Nowince, Starowicach, Chróścinie, w wioskach gminy Przeworno. W
Przewornie szybko wezwano policję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz