Grodków powoli otrząsa się po
traumie wyborów prezydenckich. Wybory te pokazały bowiem wyraźnie,
że w demokracji władza nie jest dana od Boga, lecz od ludzi.
Taki werdykt wyborców wywołał
prawdziwą traumę w wielu grodkowskich środowiskach. Tuż przed
wyborami, kiedy wszyscy byli przekonani, że Komorowski musiałby,
jak to twierdził jeden wpływowy redaktor, przejechać samochodem
zakonnicę w ciąży, żeby przegrać wybory, duża część
grodkowian ostentacyjnie wyrażała swoje poparcie dla władzy.
Z moich obserwacji wynika, że
zwolennikami przegranego prezydenta byli w dużej mierze dobrze
sytuowani emeryci, urzędnicy oraz nauczyciele.
W przypadku pierwszej wskazanej grupy
wyborców głosowanie na obecną jeszcze głowę państwa było
oczywiste – żyje im się stosunkowo dobrze, wszelkie zmiany,
zawirowania w państwie nie są dla nich korzystne. Wybór
Bronisława Komorowskiego był dla nich gwarancją utrzymania swojego
statusu życiowego. Do tego „swojska” osobowość prezydenta była
łatwa do zaakceptowania. Również urzędnicy zachowali się
racjonalnie popierając obecną władzę. Rządy PO zapewniają im
spokój, rozrost biurokracji, małą dociekliwość jak gospodaruje
się publicznymi pieniędzmi. Jednym słowem stabilizacja i dobrobyt.
Natomiast musi budzić zdziwienie
postawa nauczycieli. W ich przypadku jedynym logicznym wyborem był
Andrzej Duda i, jak informują mnie znajomi pracownicy oświaty z
innych części kraju, w ich placówkach kandydat PiS miał niemal
100 procentowe poparcie. Dlaczego? Od dawna wiadomo, że PO pracuje
nad całkowitą zmianą Karty Nauczyciela. Co jakiś czas pojawiają
się „wrzutki” jakie przywileje zabierze się nauczycielom, po to
żeby sprawdzić, jakie będą reakcje i jakie zmiany rzeczywiście
można będzie wprowadzić. O jakich zmianach się mówiło? Na
przykład o likwidacji rocznego płatnego urlopu zdrowotnego,
dodatków dla nauczycieli wiejskich, zniesieniu pensum, uzależnieniu
dochodów nauczycieli od średnich pensji w gminach, w których
pracują, czy też większej wprowadzenie większej swobody
pracodawcy przy zwalnianiu nauczycieli.
Obojętnie jak ostatecznie będzie
wyglądać ustawa, ma ona jeden cel zmniejszyć koszty oświaty przez
zmniejszenie zatrudnienia w szkołach i nadanie samorządom większych
uprawnień w kształtowaniu polityki edukacyjnej – np. ułatwienie
w zamykaniu szkół, które mają słabe wyniki nauczania.
Każdy może sobie teraz odpowiedzieć
na pytanie, czy Bronisławowi Komorowskiemu zadrżałaby ręka, gdyby
nową ustawę podpisywał? Czy drżała mu kiedy podpisywał akt
zagarnięcia oszczędności Polaków zgromadzonych w OFE albo
podnoszący wiek emerytalny?
A Andrzej Duda? Mąż czynnej
nauczycielki, kandydat deklarujący, że zawsze będzie otwarty na
argumenty innych? Moim zdaniem ze wszystkich kandydatów tylko on
podjąłby dialog ze środowiskiem nauczycielskim. Wybór Dudy i PiS
odwlecze niekorzystne zmiany dla pracowników oświaty o kilka lat.
Nie oceniam czy to dobrze czy źle. Piszę o decyzjach ludzi, którzy
wbrew swojemu interesowi zagłosowali nieracjonalnie.
Nad tą nieracjonalnością warto się
pochylić, bo dzięki niej możemy wyjaśnić dlaczego w gminie są
tak niekorzystne dla mieszkańców wyniki wyborów samorządowych.
Niewątpliwie jedną z przyczyn
takiego, a nie innego zachowania jest zależność ekonomiczna od
lokalnej władzy, a urzędnicy, całkiem logicznie, popierali obecnego
prezydenta. Stworzył się więc pewien trend w uzewnętrznianiu
postaw, występowanie przeciw niemu racjonalnie uznano za
niebezpieczne.
Inną przyczyną była agitacja tzw.
agentów wpływu. Jest takich w Grodkowie sporo. Ich zadaniem jest
„wyprać mózg” jak największej liczbie osób. Argumenty są
dobierane w zależności od rozmówcy. Słyszałem m.in. o tym, że
straszono, że Duda wywoła wojnę z Rosją, że nie ma żadnego
doświadczenia, że jest marionetką w rękach Kaczora, że wprowadzi
państwo religijne i wszyscy będą musieli chodzić do kościoła,
bo inaczej stracą pracę itd.
A może to nie agenci wpływu tylko
zatroskani o Polskę, trochę nawiedzeni obywatele. Pewnie i tacy są,
ale są też wśród nich osoby, dla których klęska PO w wyborach
oznacza po prostu kłopoty dla ich bliskich, którzy związali się z
obecnym systemem na dobre i na złe. Dlatego tak ważne jest
samodzielne myślenie, analiza zysków i strat. Słuchając innych
możemy obudzić się z ogromnymi kosztami życia, wiatrakami pod
domem, dziećmi tułającymi się po świecie i pracą zawodową do
śmierci.
Na koniec przytoczę dowcip z
internetu:
W lesie odbywały się wybory. Do
drugiej tury przeszedł myśliwy i ekolog. Głosami leśnej drobnicy
wygrał ekolog. I natychmiast wszystkie jelenie i dzikie świnie w
płacz, że to katastrofa. Aż stary wilk się wkurzył i mówi:
– Co wam odbiło? Wybraliście
faceta, który ograniczy niszczenie lasu, zabroni polowań dla
przyjemności, będzie dbał, żeby panowała równowaga ekologiczna.
Naprawdę chcieliście gościa, który będzie siedział przy
ognisku i przy wódeczce konsumował golonkę z odyńca, a jedyną
decyzją jakiej się można po nim spodziewać, to zwiększenie
limitu polowań?
– Ale lis... – rzucił jeleń z
wielkim porożem.
– Co lis? – zdenerwował się wilk.
– Lis powiedział, że myśliwy jest
najlepszy...
Bernard Mikuta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz