niedziela, 12 kwietnia 2015

Wybory prezydenckie a sprawa grodkowska



Już za niecały miesiąc pierwsza tura wyborów prezydenckich. Obecny wyścig do najwyższej funkcji w państwie bardzo przypomina mi wybory burmistrza Grodkowa. Oto mamy zasiedziałego prezydenta, którego osiągnięcia, są, delikatnie mówiąc, wątpliwe, a sporo jego decyzji jest bardzo niekorzystnych dla przeciętnego człowieka, jak na przykład zatwierdzenie ustaw zmieniających wiek emerytalny, zagarnięcie przez państwo oszczędności z OFE czy podwyżka VAT-u. Prezydenta , który z bierności uczynił swój największy atut, którego kancelaria kosztuje więcej niż utrzymanie dworu królowej Wielkiej Brytanii i który jest prawdziwym mistrzem różnego rodzaju gaf i błędów. Choć jest z wykształcenia historykiem nie ma zdolności wyciągania wniosków z historii i wykorzystywania ich do analizowania nadchodzących zmian w stosunkach międzynarodowych i możliwych w bliskiej przyszłości zagrożeń.
Ma on jednak jeden atut - popierają go liczne grupy interesu i media, w tym media publiczne. Dla nich zmiana na stanowisku prezydenta byłaby poważnym problemem biznesowym, zawodowym, czy nawet bytowym.

W wyścigu wyborczym oczywiście pojawiło się sporo kandydatów. Duża część z nich startuje, bo, powiedzmy, ma taką fantazję, inni, żeby wypromować siebie lub swoje środowisko.
Jedynym poważnym pretendentem do tego urzędu jest Andrzej Duda, popierany przez zjednoczoną prawicę. To człowiek doskonale wykształcony – doktor praw, europoseł od lat przygotowywany do pełnienia najważniejszych funkcji w państwie. Podejrzewam też, że ze względu na swój potencjał intelektualny i wizerunkowy znajduje się w wąskim gronie kandydatów na przywódcę prawicy po odejściu na emeryturę Jarosława Kaczyńskiego.
Duda jest bardzo niewygodnym kandydatem dla obozu władzy. Nie ma w szafie żadnych trupów typu WSI, nie popełnia gaf, wypowiada się kompetentnie i rozsądnie, jawi się jako nowoczesny polityk, który może z powodzeniem stanąć obok Baracka Obamy czy David Camerona i nie będzie żadnego kontrastu, wrażenia archaiczności i zaściankowości. Zresztą Duda zna cztery języki obce, więc na arenie międzynarodowej będzie się reprezentował wyśmienicie.
Krótko mówiąc porównanie Komorowskiego z Dudą budzi u mnie skojarzenia motoryzacyjne. To tak jak postawić obok siebie poloneza i opla astrę V generacji.
Analizując te dwie kandydatury w oderwaniu od ich środowisk politycznych trzeba stwierdzić, że Komorowski nie ma praktycznie żadnych atutów w starciu z Dudą.
Niestety wyborów nie wygrywają kandydaci, lecz grupy interesu – dokładnie jak w Grodkowie.
Na pomoc obecnemu prezydentowi od razu pospieszyli dziennikarze największych mediów. Nie ma czego zarzucić Dudzie? Ależ jest. Ma teścia Żyda i do tego poetę. Jego matka, profesor AGH poprosiła studentów, żeby podpisywali się pod listami poparcia syna (kto by nie chciał mieć takiej matki?). Zawsze też można podgrzać Macierewicza i zrobić jakąś wrzutkę typu, że Duda wywoła wojnę z Rosją, rozpętać awanturę o in vitro, śluby gejowskie itd. No i oczywiście sondaże, że Duda nie ma żadnych szans.
Wszystko po to, aby zniechęcić osoby niezadowolone z obecnego stanu rzeczy do uczestnictwa w wyborach, bo: „nie ma na kogo głosować” albo „na durniów nie będę głosować!” – jak w Grodkowie.
Są też inni kandydaci. Jak już pisałem, niektórzy startują, bo mają taką fantazję. Często jednak takich kandydatów zaczynają wykorzystywać inne komitety, po to, aby przejęli część elektoratu konkurencji. W interesie władzy jest spowodowanie, żeby głosy niezadowolonych zostały jak najbardziej rozbite. Duża różnica w głosach między najważniejszymi kandydatami w I turze jest ważnym elementem kampanii wyborczej przed II turą – zniechęca zwolenników zmian do uczestnictwa w wyborach, bo i tak nie ma szans z obecnym prezydentem.
SLD i PSL zapewne liczyły, że PO wygra w I turze i wystawiły kandydatów, którzy nie tylko nie są lokomotywami wyborczymi, ale nie mogą nawet aspirować do miana drezyn. Ot, zaznaczą udział tych ugrupowań w wyborach, ale głosów Komorowskiemu nie zabiorą. Kiedy okazało się, że poparcie dla obecnego prezydenta gwałtownie spadło było za późno. Władza nie może też liczyć na Korwina-Mikke, który swoich zwolenników rozczarował lub po prostu się im znudził. Idealnym kandydatem do zabrania głosów Dudzie stał się Paweł Kukiz. Pamiętam jak na kilka dni przed upływem terminu rejestracji żalił się, że ma bardzo mało podpisów i nagle cud – w kilka dni zebrał dużo więcej niż przez kilka wcześniejszych tygodni. Nagły skok aktywności jego zwolenników?
Obecnie jest czarnym koniem sondaży przedwyborczych. Nie zdziwiłbym się, że im bliżej wyborów, tym w sondażach będzie bliżej Dudy. Przecież kto jak nie rockendrolowiec dotrze do umysłów i serc młodych ludzi?
Najlepszym scenariuszem dla władzy byłoby, gdyby była II tura i żeby do niej przeszedł obecny prezydent i właśnie Paweł Kukiz. Druga tura to sygnał, że w Polsce, owszem, są niezadowoleni, jest ich nawet sporo, ale jednak są w mniejszości i muszą się podporządkować zgodnie z demokracją większości.
Natomiast Paweł Kukiz jest doskonałym kontrkandydatem dla obecnego prezydenta – można go ośmieszyć w trzy dni, w tydzień ugruntować przekonanie o jego niekompetencji i nieobliczalności.
Wyborcy w II turze ratowaliby Polskę przed Kukizem, tak jak w Grodkowie ratowali gminę przed Kwiatkowskim. A przy okazji upokorzono by PiS i uprawdopodobniono jego klęskę w zbliżających się wyborach do Sejmu.
Taki scenariusz jest niemożliwy? Mam taką nadzieję. Niestety, jesteśmy krajem, gdzie partia ciesząca się według sondaży 5 procentowym poparciem w wyborach dostaje 25 procent głosów, a były obwody, gdzie zebrała 100 procent. Nie będzie u nas demokracji, jeśli sami jej nie obronimy chodząc na wybory i pilnując urn i tego co się dzieje wokół nich. I w końcu przy decydowaniu o swoim losie i losie swoich dzieci zaczniemy kierować się rozumem, a nie emocjami, plotkami i prychaniem w mediach pseudoautorytetów.
Bernard Mikuta





1 komentarz: