Już za niecały miesiąc pierwsza tura
wyborów prezydenckich. Obecny wyścig do najwyższej funkcji w
państwie bardzo przypomina mi wybory burmistrza Grodkowa. Oto mamy
zasiedziałego prezydenta, którego osiągnięcia, są, delikatnie
mówiąc, wątpliwe, a sporo jego decyzji jest bardzo niekorzystnych
dla przeciętnego człowieka, jak na przykład zatwierdzenie ustaw
zmieniających wiek emerytalny, zagarnięcie przez państwo
oszczędności z OFE czy podwyżka VAT-u. Prezydenta , który z
bierności uczynił swój największy atut, którego kancelaria
kosztuje więcej niż utrzymanie dworu królowej Wielkiej Brytanii i
który jest prawdziwym mistrzem różnego rodzaju gaf i błędów.
Choć jest z wykształcenia historykiem nie ma zdolności wyciągania
wniosków z historii i wykorzystywania ich do analizowania
nadchodzących zmian w stosunkach międzynarodowych i możliwych w
bliskiej przyszłości zagrożeń.
Ma on jednak jeden atut - popierają go
liczne grupy interesu i media, w tym media publiczne. Dla nich zmiana
na stanowisku prezydenta byłaby poważnym problemem biznesowym,
zawodowym, czy nawet bytowym.
W wyścigu wyborczym oczywiście
pojawiło się sporo kandydatów. Duża część z nich startuje, bo,
powiedzmy, ma taką fantazję, inni, żeby wypromować siebie lub
swoje środowisko.
Jedynym poważnym pretendentem do tego
urzędu jest Andrzej Duda, popierany przez zjednoczoną prawicę. To
człowiek doskonale wykształcony – doktor praw, europoseł od lat
przygotowywany do pełnienia najważniejszych funkcji w państwie.
Podejrzewam też, że ze względu na swój potencjał intelektualny i
wizerunkowy znajduje się w wąskim gronie kandydatów na przywódcę
prawicy po odejściu na emeryturę Jarosława Kaczyńskiego.
Duda jest bardzo niewygodnym kandydatem
dla obozu władzy. Nie ma w szafie żadnych trupów typu WSI, nie
popełnia gaf, wypowiada się kompetentnie i rozsądnie, jawi się
jako nowoczesny polityk, który może z powodzeniem stanąć obok
Baracka Obamy czy David Camerona i nie będzie żadnego kontrastu,
wrażenia archaiczności i zaściankowości. Zresztą Duda zna cztery
języki obce, więc na arenie międzynarodowej będzie się
reprezentował wyśmienicie.
Krótko mówiąc porównanie
Komorowskiego z Dudą budzi u mnie skojarzenia motoryzacyjne. To tak
jak postawić obok siebie poloneza i opla astrę V generacji.
Analizując te dwie kandydatury w
oderwaniu od ich środowisk politycznych trzeba stwierdzić, że
Komorowski nie ma praktycznie żadnych atutów w starciu z Dudą.
Niestety wyborów nie wygrywają
kandydaci, lecz grupy interesu – dokładnie jak w Grodkowie.
Na pomoc obecnemu prezydentowi od razu
pospieszyli dziennikarze największych mediów. Nie ma czego zarzucić
Dudzie? Ależ jest. Ma teścia Żyda i do tego poetę. Jego matka,
profesor AGH poprosiła studentów, żeby podpisywali się pod
listami poparcia syna (kto by nie chciał mieć takiej matki?).
Zawsze też można podgrzać Macierewicza i zrobić jakąś wrzutkę
typu, że Duda wywoła wojnę z Rosją, rozpętać awanturę o in
vitro, śluby gejowskie itd. No i oczywiście sondaże, że Duda nie
ma żadnych szans.
Wszystko po to, aby zniechęcić osoby
niezadowolone z obecnego stanu rzeczy do uczestnictwa w wyborach, bo:
„nie ma na kogo głosować” albo „na durniów nie będę
głosować!” – jak w Grodkowie.
Są też inni kandydaci. Jak już
pisałem, niektórzy startują, bo mają taką fantazję. Często
jednak takich kandydatów zaczynają wykorzystywać inne komitety, po
to, aby przejęli część elektoratu konkurencji. W interesie władzy
jest spowodowanie, żeby głosy niezadowolonych zostały jak
najbardziej rozbite. Duża różnica w głosach między
najważniejszymi kandydatami w I turze jest ważnym elementem
kampanii wyborczej przed II turą – zniechęca zwolenników zmian
do uczestnictwa w wyborach, bo i tak nie ma szans z obecnym
prezydentem.
SLD i PSL zapewne liczyły, że PO
wygra w I turze i wystawiły kandydatów, którzy nie tylko nie są
lokomotywami wyborczymi, ale nie mogą nawet aspirować do miana
drezyn. Ot, zaznaczą udział tych ugrupowań w wyborach, ale głosów
Komorowskiemu nie zabiorą. Kiedy okazało się, że poparcie dla
obecnego prezydenta gwałtownie spadło było za późno. Władza nie
może też liczyć na Korwina-Mikke, który swoich zwolenników
rozczarował lub po prostu się im znudził. Idealnym kandydatem do
zabrania głosów Dudzie stał się Paweł Kukiz. Pamiętam jak na
kilka dni przed upływem terminu rejestracji żalił się, że ma
bardzo mało podpisów i nagle cud – w kilka dni zebrał dużo
więcej niż przez kilka wcześniejszych tygodni. Nagły skok
aktywności jego zwolenników?
Obecnie jest czarnym koniem sondaży
przedwyborczych. Nie zdziwiłbym się, że im bliżej wyborów, tym w
sondażach będzie bliżej Dudy. Przecież kto jak nie
rockendrolowiec dotrze do umysłów i serc młodych ludzi?
Najlepszym scenariuszem dla władzy
byłoby, gdyby była II tura i żeby do niej przeszedł obecny
prezydent i właśnie Paweł Kukiz. Druga tura to sygnał, że w
Polsce, owszem, są niezadowoleni, jest ich nawet sporo, ale jednak
są w mniejszości i muszą się podporządkować zgodnie z
demokracją większości.
Natomiast Paweł Kukiz jest doskonałym
kontrkandydatem dla obecnego prezydenta – można go ośmieszyć w
trzy dni, w tydzień ugruntować przekonanie o jego niekompetencji i
nieobliczalności.
Wyborcy w II turze ratowaliby Polskę
przed Kukizem, tak jak w Grodkowie ratowali gminę przed
Kwiatkowskim. A przy okazji upokorzono by PiS i uprawdopodobniono
jego klęskę w zbliżających się wyborach do Sejmu.
Taki scenariusz jest niemożliwy? Mam
taką nadzieję. Niestety, jesteśmy krajem, gdzie partia ciesząca
się według sondaży 5 procentowym poparciem w wyborach dostaje 25
procent głosów, a były obwody, gdzie zebrała 100 procent. Nie
będzie u nas demokracji, jeśli sami jej nie obronimy chodząc na
wybory i pilnując urn i tego co się dzieje wokół nich. I w końcu
przy decydowaniu o swoim losie i losie swoich dzieci zaczniemy
kierować się rozumem, a nie emocjami, plotkami i prychaniem w
mediach pseudoautorytetów.
Bernard Mikuta
dlatego trzeba iść do komisju wyborczych
OdpowiedzUsuń