Mieszkańcy gminy dostali bezcenną
lekcję. Ujawnione zostały mechanizmy (a przynajmniej ich część)
w jaki rozgrywane są wybory na tym terenie. Jak to wygląda? Otóż
jest grupa ludzi, którzy są aktywni, mają mniej lub bardziej
wspólne cele. Konkuruje ona z inną grupą, która ma inne cele,
oprócz tego ma inne argumenty w postaci pieniędzy i kontrolowania
miejsc pracy. Ta druga grupa szkodzi miejscowej społeczności, bo
jej głównym zadaniem jest kumulowanie majątku przez wąskie grono
zainteresowanych, kosztem milczącej większości.
Grupa pierwsza jest przekonana o swoich
racjach, chce pracować dla dobra ogółu, ma plany, wie co można
zmienić, żeby było lepiej. Druga grupa w żadnym wypadku nic nie
chce zmieniać, co najwyżej wprowadzać coraz większe obciążenia
dla ludzi.
Grupa pierwsza ma oczywiste argumenty i
jest przekonana, że ma duże poparcie i rzeczywiście ludzie ją
popierają. Przy urnach jednak to poparcie znika.
Dlaczego?
Przyczyn jest kilka. Po pierwsze nie
docenia się zdeterminowania grupy, która chce zachować stan
obecny. Oni nie mają co ze sobą zrobić. Nie mają umiejętności,
które pozwoliłyby im konkurować na rynku pracy czy w wolnorynkowym
biznesie, przywykli do luksusowego życia, nie potrafili też
skumulować wystarczająco dużego majtku, żeby zapewnić sobie
spokój. Jest też aspekt dodatkowy, niematerialny, który teraz
można obserwować na przykładzie Putina – psychoza władzy. Ja
rządzę i mogę wszystko. Zmiana tego stanu rzeczy jest nie do
przyjęcia dla tych ludzi.
Nawet maluteńki wyłom, odwołanie
nieistotnego dla nich sołtysa, jest dla nich nie do przyjęcia. Nie
do wyobrażenia.
Jak uzyskują swoje cele?
1) Rozsiewanie plotek na temat grupy,
która chce zmian. Plotki dotyczą wszystkich sfer ich życia, przede
wszystkim rodzinnego. Najczęściej są to półprawdy i
najzwyklejsze kłamstwa. Przykładem są choćby słynne ulotki
szkalujące organizatorów protestu antywiatrakowego.
2) Rozbijanie środowisk, skłócanie
wsi. Np. jednego z aktywistów przeciąga się na stronę władzy
"bombarduje się dobrocią", załatwia mu się co tylko chce, innych
się gnębi. W niepokornej wsi rozpuszcza się pogłoskę, że gdyby
nie podskakiwali, gdyby np. ich sołtys był uległy, to wieś
dostałaby długo oczekiwane inwestycje, a tak ich nie ma przez
grupkę niepokornych. I już we wsi skaczą sobie do gardeł. A jak
już zostaną spacyfikowani niepokorni, to wieś i tak nic nie
dostanie, bo po co, skoro jest rozbita, zniechęcona, osłabiona
czyli nie stanowi zagrożenia.
3) Straszenie ludzi, że za zmianami
stoją ludzie niezrównoważeni i nieobliczalni. Przed ostatnimi
wyborami klienci OPS-u nagminnie powtarzali, że w wyborach „startują
durnie i na durni nie będą głosować”. Nauczycieli i urzędników
można postraszyć, że nowa miotła ich wyrzuci i gwarantem ich
przyszłości są tylko obecne władze. To oczywista bzdura, ale w
przypadku tak zacofanej cywilizacyjnie gminy wiele osób ją
przyjmuje jako prawdę objawioną.
4) Na głosowaniu pojawiają się
ludzie, którzy z własnej woli nigdy nie poszliby do wyborów, bo
ich to w ogóle nie interesuje. Dlaczego nagle się angażują?
Bardzo często na polecenie pracodawcy. Nędza panująca w gminie
sprawia, że strach przed utratą pracy jest powszechny. Do tego
pracodawca zwykle, mówi, oni wiedzą kto jak głosuje, co jest
bzdurą. Kiedy jednak człowiek jest przerażony wizją utraty pracy,
to wierzy we wszystko. Podobnie dzieje się wszędzie, gdzie istnieje
silna zależność materialna wyborców – argumentem może być
choćby pomoc charytatywna. „Jak będzie inna władza, to nie
będzie pomocy!” Wielu w to uwierzyło.
W czasie ostatnich wyborów dowożono
do jednej z komisji wyborczej osoby niemalże na łożu śmierci.
Dowożenie wyborców na koszt kandydata jest przestępstwem. Tak samo
jak kupowanie głosów za wódkę lub jabola.
Warto przy okazji wspomnieć, że
pracownicy jednej z firm związanej z inwestycjami wiatrakowymi o to,
że ma ona obecnie kłopoty powinni obwiniać nie Kwiatkowskiego i
Niedopytalskiego, ale obecnego burmistrza. Gdyby był inny
burmistrz, wyznający inną filozofię sprawowania władzy, to
szefowie firmy nigdy nie podjęliby lekkomyślnych decyzji.
5) Jeśli wszystko zawiedzie, to zawsze
jest tragiczna ordynacja wyborcza, która wspomaga władzę (np. to, ze organizatorem wyborów jest gmina i to w gminie drukowane są karty do glosowania). Egzamin maturalny jest bardziej przejrzysty, bo nawet tu karty egzaminacyjne przychodzą pocztą w tzw. "zalakowanych kopertach".
Nic więc dziwnego, że władze zmienia
się na polskiej prowincji przy pomocy prokuratury. Jednego
nieodwoływalnego burmistrza usunięto dzięki nielegalnie
finansowanej grochówce. W Wiązowie modne od lat jest poświadczanie
nieprawdy w dokumentach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz