środa, 1 lipca 2015

Afera z planem zagospodarowania.

Plan zagospodarowania przestrzennego dla części gminy do kosza?



W 2006 roku ówcześni radni uchwalili plan zagospodarowania dla części gminy, w którym zawarli zapisy umożliwiające postawienie ludziom pod domami gigantycznych elektrowni wiatrowych. Okazuje się, że... zrobili wielką fuszerkę. Tak przynajmniej wynika z wyroku NSA, sygn. Akt II OSK 1925/13.


Kiedy wybuchła afera wiatrakowa, przeciwnicy stawiania elektrowni w pobliżu domów mieszkalnych zaczęli sprawdzać dokumenty związane z niechcianymi inwestycjami. Od razu dostrzeżono istotne wady dotyczące planu zagospodarowania przestrzennego dla tej części gminy Grodków, w której działali wiatrowi energetycy. Jedna ze spółek prowadzących działalność na terenie gminy podjęła procedurę mającą na celu unieważnienie planu w części naruszającej prawo. Oczywiście radni poprzedniej kadencji nie widzieli żadnych naruszeń w planie, więc sprawa trafiła do WSA w Opolu, gdzie spółka sprawę przegrała. Wniosła jednak o kasację do NSA. 10 marca 2015 roku zapadł wyrok, który nie pozostawia żadnych wątpliwości, że plan powinien zostać zmieniony.
Najważniejsze najważniejsze wady planu to:
Brak zgody Ministra Rolnictwa na przekształcenie gruntów rolnych klas I-III. Za całkowicie błędną sąd uznał interpretacje, że działki, na których posadowione mają być wiatraki są mniejsze niż 0,5 ha, bowiem obszarem planistycznym nie jest sama działka pod wiatrak, lecz „powierzchnia przestrzenna objęta granicami linii ujętych na mapie”. Wynika więc z tego, że gmina powinna przed uchwaleniem planu wystąpić o zmianę przeznaczenia całego obszaru oznaczonego w planach literą R. czyli... tysięcy hektarów.
Za istotne naruszenie, czyli takie, które mogło mieć wpływ na kształt planu, trybu uchwalania planu sąd uznał również brak opinii właściwej izby rolniczej.

Teraz spawa wróci do WSA, gdzie będzie musiał zapaść wyrok, zgodnie z wytycznymi NSA nieważność planu w części niezgodnej z prawem. Jeśli uprawomocni się, to nie będzie podstawy do budowy elektrowni wiatrowych, poza tymi, które mają prawomocne pozwolenia budowlane.
Ryzyko inwestycyjne dla takiego inwestora jest jednak bardzo duże, gdyż oczywistym jest, że nastąpią wnioski o unieważnienie tych pozwoleń, jako wydanych na podstawie dokumentów naruszających prawo. Powinien to np. zrobić z urzędu wojewoda.

Droga do uprawomocnienia się wyroku nie będzie jednak prosta – gmina zapewne odwoła się od wyroku WSA i znów wypowiedzieć będzie się musiał NSA. To potrwa jakieś 2-3 lata.
W tym czasie gmina może uchwalić nowe studium zagospodarowania przestrzennego i nowy plan, umożliwiający budowę elektrowni.

W razie powstania elektrowni wiatrowych dużo łatwiej będzie uzyskać odszkodowanie od samorządów i skarbu państwa. Zarówno burmistrz, jak starosta oraz wojewoda w licznych pismach byli informowani o bezprawności zapisów w planie zagospodarowania przestrzennego, nie podjęli jednak skutecznych działań mających na celu wyjaśnienie wątpliwości, choć zgodnie z KPA „w toku postępowania organy administracji publicznej stoją na straży praworządności, z urzędu lub na wniosek stron podejmują wszelkie czynności niezbędne do dokładnego wyjaśnienia stanu faktycznego oraz do załatwienia sprawy, mając na względzie interes społeczny i słuszny interes obywateli.”

Na razie nasza gmina ma zwrócić spółce kilkaset złotych kosztów postępowania przed NSA. Zapewne to nie koniec wydatków z kieszeni podatnika w tej sprawie.
Afera wiatrakowo-samorzadowa na pewno szybko się nie skończy i będziemy mieć jej wiele odsłon.

3 komentarze:

  1. Ta sprawa to swoisty lokalny węzeł gordyjski zamotany w tak wąziutkim gronie miejscowych zainteresowanych tą inwestycją biznesmenów,że już zaczyna sie co niektórym odbijać czkawką.Miejmy tylko nadzieję że te zakulisowe manewry zostaną publicznie ujawnione a wszystkie brudy dokładnie wytrzepane,począwszy od lokalnych decydentów którym marzyły sie bogactwa...czy aby dla dobra gminy?na to pytanie niech każdy sobie sam odpowie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas w Bierutowie sa juz takie elektrownie wiatrowe. Co my mieszkancy powiatu Olesnickiego mamy powiedziec?
      Pozdrawiam serdecznie
      Florianna,swietliczanka.blogspot.com

      Usuń
  2. No właśnie. Zgadzam się z przedmówcą. To i tak pstryczek w nos władzom :) co cieszy niezmiernie. Mam nadzieję, że ten szwindel się nie uda, a osoby odpowiedzialne za to poniosą konsekwencje.

    OdpowiedzUsuń